Wystawa fotografii Wojciecha Walkiewicza: Miasto nad Wisłą
Wernisaż: 2 kwietnia 2017
Zakończenie wystawy: 10 maja 2017
Wstęp wolny.
Wystawa fotografii Wojciecha Walkiewicza „Miasto nad Wisłą” obejmująca dwa cykle fotografii „Zamrozy” i „Siekierki”. Otwarciu wystawy towarzyszył koncert zespołu Plateau.
„Zamrozy” można potraktować jak zapis niedzielnego spaceru nad Wisłę. Mieszkam kilkaset metrów od jej nieuregulowanego brzegu. Wykonując zdjęcia do tego zestawu użyłem 30-letniego negatywu Fotopan HL i aparatu własnej konstrukcji. Powierzchnia klatki negatywu w tym aparacie jest większa od powierzchni obrazka, jaki powstaje po przejściu światła przez obiektyw. Dzięki temu otrzymujemy pełną, okrągłą klatkę otoczoną marginesem nienaświetlonej emulsji. Emulsja światłoczuła pracuje od momentu swojego powstania. Na każdej rolce negatywu, oprócz obrazu- zapisu błysku migawki, odciska swoje piętno czas: emulsja starzeje się, choruje, marszczy i kruszy. Obraz będący zapisem tego procesu (w przypadku użytego przeze mnie negatywu trwającego ponad 30 lat), może być dopełnieniem zapisu chwili zrobionym przy użyciu aparatu fotograficznego. To, co pojawiło się po wywołaniu negatywu, jest sprasowaną na dwuwymiarowej płaszczyźnie indywidualną historią tej rolki negatywu. I wszystkie znaki (punkty) i wszystkie zdarzenia są tak samo ważne. Na koniec spróbowałem powiedzenie „zamrozić czas” potraktować w sposób dosłowny. Wywołany negatyw suszyłem na dworze, kiedy temperatura powietrza spadła poniżej -20 C. I to był ostatni etap utrwalania czasu- jego zamrożenie.
"Siekierki" fotografuję od ośmiu lat. Takie opuszczone ogródki działkowe, chaszcze i zarośla otaczają większość naszych osiedli i miast. Były wszędzie, gdzie dotychczas mieszkałem: w Kielcach, Chorzowie i Warszawie. Są częścią mojego środowiska naturalnego. Gdyby ich nie było w pobliżu, czułbym się nieswojo. Uwielbiałem włóczyć się po nich w dzieciństwie spędzonym w Kielcach i wróciłem do nich w 2009 r. w Warszawie. Znalazłem tu piękno, które zachwyca i inspiruje, ale nie zwala z nóg, nie zatyka tchu w piersi i nie obezwładnia. To moja skala i proste tematy: ruch i rytm, kontrast, rozszczepienie światła. Pejzaż znajomy, ale nie do końca poznany. Odrobinę magiczny. Może ja nigdy nie wyszedłem z tych krzaków, są moim bagażem podręcznym i wędrują razem ze mną z miejsca na miejsce? Prezentowane prace, to fotografie analogowe. Materiałem wyjściowym był negatyw barwny 6x9, wielokrotnie naświetlany przez filtry selektywne R, G, B. Obróbka cyfrowa ograniczyła się do skanowania negatywu i korekcji barwnej.
Wojciech Walkiewicz