Halina Mikołajczak
Już będąc na emeryturze odważyłam się pójść do pracowni tkackiej w Domu Kultury Zacisze, gdzie zostałam serdecznie przyjęta przez grono sympatycznych pań.
Początki były bardzo trudne, nici się plątały, palce plątały, ale dzięki uporowi pokonałam trudności i połknęłam bakcyla tkania. W pewnym momencie wszystko stało się łatwe. Niebagatelne znaczenie miał również fakt, że moje prace spotkały się z uznaniem jurorów na różnych wystawach. Do dnia dzisiejszego utkałam już 30 gobelinów, ale myślę, że te najpiękniejsze jeszcze przede mną. Moje dokonania bardzo sympatycznie ujął mój były dyrektor w Przedsiębiorstwie Geofizyki: „Halina, dlaczego przez tyle lat marnowałaś się w tej geofizyce, trzeba było przez całe życie tkać!”.