Teresa Cytryńska
Do pracowni tkactwa artystycznego trafiłam w 97 roku, uczęszczałam kilka lat do Domu Kultury Zacisze, tkanie przerwałam podejmując pracę zawodową, później przyszedł czas na studia i małżeństwo. Pod okiem Teresy Szczepańskiej, stawiałam swoje pierwsze kroki w nowej pasji. Mój dorobek to zaledwie parę gobelinów. Jeden z nich zdobył wyróżnienie.
I choć minęło już wiele lat, gdy uczęszczałam na zajęcia i zmieniło się wiele w moim życiu, często myślę o miłej atmosferze w pracowni. O tamtym czasie, gdy przeplatając nitki powstawało nowe dzieło, te emocje przy wyborze nowego projektu i wełny. Starając się zobaczyć oczami duszy wirtualny obraz mającej dopiero powstać tkaniny, powstawał plan tworzenia.
Tkactwo artystyczne pomaga w życiu, jest jak balsam dla duszy, ten czas tworzenia gobelinu działał zawsze na mnie uspakajająco i wręcz magicznie, gdy w pośpiechu codziennego życia, w natłoku różnych spraw do załatwienia, człowiek zapominał o problemach i nabierał do nich dystansu.