Wystawa witraży: Spójrz w tęczę
Wernisaż: 18 lutego 2009 (niedziela), Galeria DK „Zacisze”
Finisaż: 18 lutego 2009
Monika Althamer prezentuje pracownię wirażu na Zaciszu: Anna Wdzieńkowska, Anna Wolf, Marzena Szychułda
Na wystawie można było zobaczyć prace Moniki Althamer, Anny Wolf, Anny Wdzieńkowskiej oraz Marzeny Szychułdy.
Prace powstawały podczas intensywnych zajęć od października 2006 r. Są efektem wiedzy przekazanej i zdobytej.
Wśród prac zobaczymy różne formy witrażowe poczynając od biżuterii, a kończąc na lampionach i lampach. Witraże wykonywane są metodą Tiffany’go, a także piaskowania (matowienia) szkła, mozaiki, technik łączonych: witraż + ceramika.
Monika Althamer: … Popatrz na ten przedmiot, narysuj go i zobacz… Czy obrys oddaje jego charakter? Czy można podkreślić go kolorem? Jakimś odcieniem czerwieni? A może brązu wchodzącego trochę w pomarańcz. O. tak będzie dobre. Tylko jeszcze wyostrzyj ten kształt, żeby zaistniał. Stał się ważny. Teraz dobrze.
To jest zabawa. Nareszcie jakiś relaks. Tylko, żeby starczyło tego szkła. Zresztą mogą być i te kawałeczki. Urozmaicą fakturę i dodadzą dynamiki. Niech tak zostanie... Oj nie, jeszcze finał... Popatrz pod światło: lśni, czerwień prześwituje w kilku odcieniach. Miejscami aż do zieleni, a granatowy rozbija obraz, zniekształca przejrzystość niczym fale wodne. Oto chodziło. Wrażenie zostało zaspokojone…
Witraż zapomniał już dawno o swych monumentalnych korzeniach. Dzisiaj wchodzi przez okna do naszych drobnych mieszkań(skich) wnętrz jak złodziej kradnący czas. Czas, który ukradkiem przeznaczamy na ulubione hobbystyczne zajęcia, zamiast trawić go na spełnianie niesatysfakcjonujących obowiązków. Dziko uwodzi nas łatwy urok kolorowych szkiełek i paciorków, które odtrącane będą zawsze przez sztukę z zadartym nosem. Taką, na którą ludzie skłonni są patrzyć z nabożnym uwielbieniem, zadzierając głowy do góry. To nie pierwszy raz w historii trwają poszukiwania nowego stylu działania artystycznego. Trzeba było osiemdziesięciu lat dwudziestego wieku, żeby spróchniały paternalistyczne ideologie, doktrynalnie odrzucające estetyczne osiągnięcia Secesji z przełomu wieków i otworzyły się inne perspektywy pojmowania filozofii sztuki. Pomodernistyczna nauczka jest również taka, że nie do ominięcia jest w sztuce element skandalu. Wielkie SZKŁO pana Marcela D., rozebrane przez swych kawalerów JEDNAK, wprowadziło co prawda zdrowy trend doceniający żartownisiów sztuki. Mimo to bardziej interesujące wydają się pokrewne aspekty awangardy o szerszym znaczeniu społecznym: każdy może być artystą lub: to artysta jest sztuką. Sztuka być artystą. Sens tych słów widać wyraźnie w takich Zacisznych miejscach gdzie Świta o zmierzchu i ludzie wykazują się pełnym poświęceniem a nie liczą godzin spędzanych przy pracy z uczestnikami zajęć. Gdzie uprawia się (sic!), systematycznie kultywuje, spotkania w grupach. Na tym podstawowym poziomie podejmowane są dzia-łania dla odwrócenia atomizacji społeczeństwa, no i w ogóle heroizm i patos proszę Państwa.
Nomadyczny warsztat pracy zamknięty w podróżnym kuferku. Rozkładana szmatka, na której dzisiaj niespodziewanie zamiast śniadania na pikniku błyszczą groźnie drobne odłamki szkła. Gdy obserwuje się z boku tą sytuację, wyczuwalna jest jakaś zachłanność, determinacja i zapamiętanie w ćwiczeniach mających otworzyć drogę do artystycznej wirtuozerii. Podziwu godna jest niewymuszona łatwość, z jaką artystka wchodzi na pozycję liderki grupy. Głód sukcesu, jak się często okazuje, może zostać zaspokojony nie tam gdzie się tego spodziewamy, a na płaszczyźnie relacji społecznych. Nieprzypadkowo wystawa nie ma charakteru indywidualnej prezentacji tylko włącza do projektu całą grupę osób, stanowiąc interesujące zestrojenie różnych działań twórczych. Przyrodzona zdolność wsłuchiwania się i obserwacji innych warunkuje ujawnienie się cennych społecznych kompetencji.
Trudno powiedzieć, na ile mimowolnie, a na ile z rozmysłem fenomen stosowanej techniki i jej cechy odzwierciedlają zamierzenia artystyczne. To chyba kwestia spekulacji, jakkolwiek wysnutej nie bez pewnych podstaw. Istotny jest wybór szkła, opornego, kruchego, z pozoru niewdzięcznego materiału do realizacji wizji artystycznej. Ważny wydaje się także trop przywiązania do przedmiotów, rzeczy, do techniki, do wykonywania robót(ek) plastycznych. Niewątpliwie duża ilość elementów układanki w początkowym etapie może niektórych przyprawiać o ból głowy. Jednak tu nie zachwyt nad tęczowymi halucynacjami, dyfuzorycznie barwionych, zmętnianych, pojedynczych kruchych płytek kaleczącego szkła jest istotą. To raczej końcowy rezultat żmudnego procesu niemal organicznej komórkowej konstrukcji bywa imponujący i w klarowny sposób obrazuje pierwotną tęsknotę za porządkiem. Wśród eksponowanych na wystawie prac, widać wyraźnie, że preferowane są idealistycznie kształtowane, wyemancypowane formy znaczone precyzyjnym rysunkiem konturów. Widać też przywiązanie do płaszczyznowości rozwiązań kompozycyjnych wywodzące się z praktyki malarskiej. Fasety spinane są ostatecznie w jedną grupę. Zwarte kompozycje nie mają luźno stowarzyszonych elementów. Gdyby się pojawiły, chciałoby się zaraz przylutować. Zastanawiające, że to co łączy konstrukcyjnie (tu uwaga: spoiny z toksycznego lutu cynowo-ołowiowego), jednocześnie wizualnie dzieli osobne fasety witrażowej kompozycji o indywidualnych wzorach, stanowi kontur, stawia ostre granice. Można by powiedzieć: Jak w życiu. (RS)
Wernisaż otworzył koncert grupy RH+.
RH + grupa wybitnych muzyków z Polski – Andrzeja Rejmana i Bogdana Halickiego, którzy tworzą dynamiczne i otwarte projekty, oparte na muzycznych przestrzeniach i różnorodnych kolorowych brzmieniach, emitowanych i generowanych z instrumentów zarówno akustycznych jak i elektronicznych.
Łączą muzykę, sztuki plastyczne i wizualne w koncertach multimedialnych, tworząc w duchu muzyki współczesnej oraz impresjonizmu i romantyzmu.
FOTO: Andrzej Sieczka, Zbigniew Darda, Marzena Szychułda.