Wyjazd UTW: Wrocław – Św. Katarzyna
17 – 20 kwietnia 2009
Wyjazd integracyjno-muzyczny
Studentów i przyjaciół UTW zaprosiliśmy na 4-dniowy wyjazd do Wrocławia, stolicy Dolnego Śląska i jednego z najstarszych i najpiękniejszych miast w Polsce. W programie zaplanowaliśmy spotkanie integracyjne UTW oraz koncert w kościele w Św. Katarzynie. Ważnym elementem programu było zwiedzanie Wrocławia i Panoramy Racławickiej (opłacone) – gigantycznej rotundy, w której mieści się panoramiczny obraz o wymiarach: 120x15 metrów, przedstawiający bitwę pod Racławicami z 4 kwietnia 1794 r.
Miasto położone u podnóża Sudetów, nad rzeką Odrą, poprzecinane jej licznymi dopływami i kanałami ma 12 wysp i ponad sto mostów. Nie sposób nie zauważyć tu pięknej zieleni, co czyni Wrocław najbardziej zielonym miastem Polski.
Zapraszamy do przeczytania relacji Hanny Ciesielskiej:
Z „ZACISZAŃSKĄ NUTĄ” NA ŚLĄSKU
Co o Wrocławiu wiedzieli uczestnicy kwietniowej wyprawy zorganizowanej przez nasz Dom Kultury? Pewnie to, że piękny, stary, zielony i bardzo zniszczony w ostatnich dniach II wojny światowej. Może jeszcze to, że szczyci się największą ilością mostów spośród innych miast w Polsce i to, że w ostatnich latach miał bardzo dobrych gospodarzy.
PODRÓŻE KSZTAŁCĄ
Ryszard Kapuściński dodawał, że tylko wykształconych, dlatego staraliśmy się zdobywać wiedzę w każdej chwili, zaczęliśmy już w autokarze. W gronie uczestników były osoby, które prawie całe życie spędziły na obczyźnie. Barbara zaczęła opowiadać o Ameryce, o trudnych początkach, nauce języka po 8 godz. w soboty, o pracy w laboratorium w gronie międzynarodowym, o kulcie dolara i stylu życia Amerykanów w Nowym Jorku i nie zawsze sympatycznych rodakach.
Później pan Jan Czerwiński opowiadał o ciężkim życiu Polaków wysiedlonych spod Kamieńca Podolskiego w latach 30. XX w. do Kazachstanu, o Kazachach i Mongołach. Skupił się na tamtejszych zwyczajach żywieniowych. W czasach młodości pana Jana koczownicy nie znali warzyw, w ich jadłospisie dominowało mięso, a konina była przysmakiem. Uwielbiali pić herbatę.Im bardziej oddalaliśmy się od Warszawy, tym piękniejsza była wiosna. Wrocław przywitał nas kwitnącymi magnoliami, forsycjami i śpiewem ptaków w Parku Juliusza Słowackiego, w którym stoi rotunda z Panoramą Racławicką.
PANORAMA RACŁAWICKA
Od czerwca 1985 r. jest magnesem przyciągającym turystów do Wrocławia. Obejrzało ją już 4 miliony osób. Budzi podziw i wielkie zainteresowanie od chwili, gdy po 9. miesiącach wytężonej pracy, na płótnie o wymiarach 15 m. – 114 m., kilku artystów, m.in. Jana Styki i Wojciecha Kossaka, została zaprezentowana we Lwowie w setną rocznicę powstania kościuszkowskiego. Pod koniec XIX wieku tak ogromne malowidła stanowiły ciekawy element kultury masowej w Europie. Widzów wtedy i obecnie szczególnie urzekały wspaniałe sylwetki koni, dynamizm scen batalistycznych i rodzajowych oraz sztafaż stwarzający złudzenie bycia w środku wydarzeń.
Uczestnicy naszej wycieczki w nabożnej ciszy słuchali przewodnika. Nie mogli wyjść ze zdumienia, że Panorama w czasie wojny przechowana w Klasztorze Bernardynów we Lwowie, przekazana Polsce w 1946 roku, niszczała zwinięta w rulon przez prawie 40 lat.
OSTRÓW TUMSKI
Nieopodal Panoramy Racławickiej są ruiny dawnego bastionu ceglarskiego, z którego rozciąga się najpiękniejszy widok na zabytkową dzielnicę Wrocławia - Ostrów Tumski ( tj. wyspę świątyń). Staliśmy jak urzeczeni w tym magicznym miejscu ze świadomością, że w Odrze, tak już od wieków, przeglądają się wieże kościołów i zabudowań klasztornych.
Wrocław powstał w rejonie wysp, które tworzyły meandrujące rzeki: Odra, Oława, Ślęza i Widawa. Miasto szczyci się największą ilością mostów w kraju, a wiszący Most Grunwaldzki z 1910 r. stał się jednym z jego symboli.
Najstarsze zabytki świadczą o tym, że Dolny Śląsk był krainą Prasłowian, w czasach Piastów Wrocław był siedzibą książęcą i biskupią. To tutaj Mieszko I podróżujący w bogatym orszaku z Gniezna spotkał się z czeską księżniczką Dąbrówką.
Wielkie zainteresowanie uczestniczek naszej wyprawy wzbudziły lśniące od głaskania grzbiety kamiennych lwów z XII wieku przy portalu bazyliki św. Jana Chrzciciela – najsłynniejszej ikony miasta. 91 – metrowe wieże gotyckie są widoczne prawie z każdego zakątka Wrocławia.
DZIEJE WROCŁAWIA
O burzliwej i interesującej historii miasta opowiedziała nam miła przewodniczka. Co warto zapamiętać?
W rękach Piastów Wrocław był do 1335 r., potem stał się, po Pradze – drugim co do wielkości miastem Korony Czeskiej. Pod względem ustrojowym był samorządną republiką, w której bogaciło się mieszczaństwo i kwitł handel. Świadczą o tym chociażby następujące porzekadła: „Wrocław –co przywieziesz – to zostaw.” „Pojechał do Londynu: tam gdzieś za Wrocław.”
Miasto miało wspaniały rynek z ratuszem, zaliczanym obecnie do najpiękniejszych zabytków mieszczańskiej architektury gotyckiej w Europie Środkowej, wiele udogodnień cywilizacyjnych, np.: od 1387 r. wodociąg drewniany, którym dostarczano wodę do 400 miejsc. Liczba mieszkańców w 1404 r. wynosiła ok. 20 tysięcy. Pod względem dochodów oraz handlu było potęgą ekonomiczną.
Śmierć Ludwika Jagiellończyka w 1526 r. w bitwie z Turkami zdecydowała o zmianie losów całego Śląska. Nowym władcą został Austriak – Ferdynand I. We Wrocławiu zaczęli osiedlać się bogaci Niemcy. W okresie wojny 30 – letniej na początku XVII w. doszło do załamania gospodarczego. Pod koniec panowania Habsburgów Śląsk nawiedziła wielka powódź, po której we Wrocławiu panował głód, zanotowano wypadki ludożerstwa.
Kryzys dynastyczny Habsburgów spowodował, że Fryderyk II Hohenzollern na czele 20 – tysięcznej armii ruszył na Śląsk wcielając go do Prus na 200 lat. Wrocław zdobyty podstępnie szybko utracił samorządność i został obłożony podatkami, ale - jak mawiał nowy władca – Śląsk ze swą stolicą stał się : „perłą w koronie pruskiej”.
W okresie wojen napoleońskich spalono przedmieścia, miasto musiało utrzymywać żołnierzy francuskich i zburzyć mury. Do dziś świadczą o tym promenady utworzone wokół fosy na dawnych fortyfikacjach. Spacerowaliśmy po jednej z nich wśród kilkudziesięciu zabytkowych latarni.
W sierpniu 1944 r. Wrocław ogłoszony został twierdzą pod dowództwem gen. Johannesa Krausego. Kiedy 9 maja 1945 r. do miasta dotarła ciężarówką polska grupa naukowo – kulturalna jeden z jej członków napisał: „Wrocław to ruina, która płonie i stale na nowo się zapala. Jesteśmy wszyscy zmęczeni kurzem, dymem, pożarami i trupim zapachem”.
Dziś we Wrocławiu mieszka 632, 6 tys. osób, kształci się w nim 130 tys. studentów w 29 szkołach wyższych. Pod względem inwestycji plasuje się na 2. miejscu w kraju. O jego atrakcyjności decyduje położenie, przedsiębiorczy gospodarze oraz młode, wykształcone kadry.
Podobnie jest w sąsiadujących z Wrocławiem miejscowościach. Mieliśmy okazję podziwiać zaradność mieszkańców gminy Święta Katarzyna, a szczególnie miasteczka Siechnice i jego wójta – Jana Fitka. Położone nad Oławą przez 500 lat stanowiły dobra szpitalne Zakonu Krzyżowców
z Czerwoną Gwiazdą z kościoła św. Macieja we Wrocławiu.
Na początku XIX w., dzięki industrializacji, nastąpił szybki rozwój miejscowości. Powstała elektrownia, dworzec kolejowy, wytwórnia karbidu. Dziś Siechnice szczycą się m.in. gospodarstwem ogrodniczym, które ma największą w Europie powierzchnię pod szkłem. Z lotu ptaka widać najpierw Wrocław a potem siechnickie szklarnie.
UNIWERSYTET
Jego geneza sięga 1702 r. Barokowy gmach pierwszej wyższej uczelni na Śląsku – jezuickiej Leopoldyny – to największe osiągnięcie rządów austriackich we Wrocławiu. Przed głównym wejściem jest wspaniała fontanna. Jak głosi legenda, szermierz zaklęty w posąg przegrał w karty cały swój przyodziewek i pozostał mu tylko rapier, który od czasu do czasu pada łupem rozbawionych żaków.
Po II wojnie światowej cała kadra uniwersytecka i nawet woźny pochodzili ze Lwowa. Najbardziej reprezentacyjną i najcenniejszą salą uniwersytecką jest aula nosząca swą nazwę ku czci fundatora uczelni – cesarza Leopolda I. Zdobią ją liczne obrazy, rzeźby figuralne, ornamenty i freski iluzjonistyczne. Aula Leopoldyna słynie ze wspaniałej akustyki.
Wiele emocji i wrażeń estetycznych dostarczyła nam wspinaczka na wieżę uniwersytecką, skąd długo podziwialiśmy rozległą panoramę miasta. Wzrok przykuwała starówka z gotyckim ratuszem i wieloma świątyniami oraz mosty i parki tonące już w zieleni. Niektórzy dostrzegli w oddali samotne wzniesienie – słynną z pradawnego kultu pogańskiego - Ślęzę.
TAK BAWIĄ SIĘ SENIORZY
Oczywiście ci najaktywniejsi, wciąż ciekawi świata i pragnący rozwijać swoje pasje. W gminie Święta Katarzyna dyrektor Domu Kultury Maria Banach ma z pewnością wiele pracy ale też i satysfakcji. Na szczęście ma też wspaniałych współpracowników a ludzie chcą się tu spotykać, prezentować swój dorobek artystyczny, dyskutować, śpiewać i tańczyć.
Nasza grupa, na czele z „Zaciszańską Nutą”, nie dawała się długo prosić do wspólnej zabawy podczas spotkania w Radwanicach z delegacjami z okolicznych miejscowości. Prezentacja kabaretu „Nie Ma To Tamto” i występ kapeli „Marciny”stworzyły wspaniałą atmosferę. Wkrótce się okazało, że akordeonista – Marian Kowalski urodził się w Warszawie.
Odwdzięczyliśmy się piosenkami o stolicy, ale kiedy zaśpiewaliśmy „Niebieskie tramwaje” i „Tylko we Lwowie” brawa rozległy się szczególnie mocne. Kolacja z żurem i wspaniałym szampanem musiała się skończyć przed 21:00, by nasz kierowca - pan Czesław nie przekroczył limitu czasu pracy. Kiedy do autokaru wkroczyła Taida z plastikowym pojemnikiem, w którym bulgotał żur, śmiechom nie było końca, a wieczór w hotelu jeszcze się miło przedłużył.
Następnego dnia, gdy spotkaliśmy się w stadninie koni na Duroku, powitał nas zespół „Kantata” złożony w większości z gospodyń domowych. Gospodarze cieszyli się z przyjazdu gości z dalekiej Warszawy. Degustacja miejscowego młodego wina, tańce i wspólne śpiewy, ognisko i zwiedzanie stajni koni wyścigowych przekonały ich, że nieprzychylne opinie o warszawiakach to tylko złośliwy mit krążący po kraju.
„ZACISZAŃSKA NUTA”
Zespół ćwiczył już w autokarze oraz koncertował w Siechnicach w hotelu robotniczym po pierwszej kolacji. Słuchaczami byli seniorzy z Elbląga. W Radwanicach wieczorem zaprezentował kilka utworów wzbudzając sympatię publiczności nutą patriotyczną, gdyż rodowód wielu osób oraz ich przodków sięga Wołynia, Podola i okolic Lwowa. W okolice Wrocławia w 1945 r. najwięcej przesiedleńców trafiło z powiatu Gródek Jagielloński koło Lwowa.
W niedzielę w maleńkim, drewnianym kościółku w Żarnikach Wrocławskich po mszy, podczas której sympatyczny proboszcz święcił książeczki do pierwszej komunii, a przy okazji solidnie pokropił różowe żakiety soprankom, ”Zaciszańska Nuta” zaśpiewała pieśni wielkanocne. Niestety początek był niezbyt udany. Na szczęście potem udało się zdobyć aplauz słuchaczy, a nawet zainteresowanie miejscowej telewizji internetowej.
Po koncercie do Helenki – sopranki podeszła wzruszona, elegancka pani, powiedziała jej, że będąc na cmentarzyku przykościelnym usłyszała „Polskie kwiaty”. Spytała, czy jej ojciec Wołyniak – wielki patriota spoczywający z dala od swych rodzinnych stron– też usłyszał tę pieśń? Helenka odpowiedziała z całą mocą: „Na pewno!”
Kolejny wieczór w hotelu był śpiewająco – tańczący, pracował pan Jan przygrywając na akordeonie. Po pewnym czasie dołączył się do nas utalentowany muzycznie mieszkaniec hotelu, najpierw napędzając nam stracha. Była 22:30 a on z uchylonych drzwi filmował rozśpiewane towarzystwo.
Zdębieliśmy, gdy ujrzeliśmy później recepcjonistkę, ale ona przyszła tylko powiedzieć, że tak fajnej grupy w tym hotelu jeszcze nie było.
Na długo zapamiętamy tę zabawę i człowieka, który gwiżdżąc pięknie naśladował głosy różnych ptaków.
CUDZE CHWALICIE
Dolny Śląsk słynie z zabytków, podobno zagęszczenie zamków i pałaców jest tu największe w Europie. Elżbieta Dzikowska twierdzi, że Polacy powinni najpierw tu przyjeżdżać, zanim wybiorą się nad Loarę.
W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się w Oleśnicy, w której mieszkałam trzy lata, z radością pokazałam zabytki miasta położonego zaledwie 30 km za Wrocławiem. Już w XII w. mieścił się tu dwór książęcy Piastów wrocławskich. W XIV Konrad Oleśnicki zbudował zamek i otoczył gród murami, których część stanowi dziś ozdobę starej części miasta. Duże wrażenie robi odrestaurowana średniowieczna Brama Wrocławska, skąd jest już blisko do zamku, który mógłby być największym magnesem turystycznym Oleśnicy. Niestety obecny gospodarz –CENTRUM KSZTAŁCENIA I WYCHOWANIA (OHP) nie pozwala wejść chętnym nawet na dziedziniec!
A jest co podziwiać. W XVI w. Jan z Podiebradu, ożeniony z Krystyną Szydłowiecką, przebudował siedzibę w stylu renesansowym. Zachowały się piękne krużganki, które mogłyby konkurować z wawelskimi, piastowska wieża z herbami, kamienne lwy na galerii, kominki ozdobione rzeźbami, ciekawe plafony, freski itd.
Dla ostatnich właścicieli – Hohenzollernów, którą musieli opuścić w 1945 r., zamek był siedzibą letnią. Warto nadmienić, że w okresie 1975 – 1991 w zamku kształciły się kadry harcerskie, przyszli drużynowi rozsławiali imię miasta w całej Polsce, a pracownicy musieli znać jego historię, by móc zaprezentować ją podczas oprowadzania po obiekcie każdego, kto się zgłosił. Kto w kraju wie, że w reprezentacyjnym holu prowadzącym do Sali Rycerskiej, jest zamocowana głowa słonia, który zakończył żywot we wrocławskim Zoo w latach 30. ubiegłego wieku?
W drodze powrotnej zaczęliśmy wspólnie z panią dyrektor Bożenną Dydek planować kolejne muzyczno – integracyjne wyprawy po kraju i świecie. Oby były tak udane, jak ta na Dolny Śląsk, z której wracaliśmy pełni wrażeń.