Majówka dla studentów UTW
Majówka dla studentów
Uniwersytetu Trzeciego Wieku Domu Kultury „Zacisze” w Radziejowicach
17 maja 2009 r.
W programie:
- koncert zespołu wokalno-estradowego „Zaciszańska Nuta” w Kościele pw. Św. Kazimierza w Radziejowicach
- zwiedzanie zespołu pałacowo-parkowego w Radziejowicach
- zwiedzanie wystawy „Radziejowice 2008” artystów z Domu Kultury „Zacisze”, dawna pałacowa kuźnia
- przejazd do Petrykoz
- zwiedzanie dworku Wojciecha Siemiona w Petrykozach
- zwiedzanie skansenu
Zapraszamy do przeczytania relacji z Majówki autorstwa Hanny Ciesielskiej:
JAK NA MAJÓWKĘ TO TYLKO Z „ZACISZAŃSKĄ NUTĄ”
Gwarantowany miły nastrój, moc atrakcji krajoznawczych, towarzyskich, kulinarnych oraz…pogoda. Wiem to z doświadczenia. Tak było w Pułtusku dwa lata temu i w Broku nad Bugiem w 2008 r. I chociaż musiałam wstać o świcie w niedzielę, to nie marudziłam, bo wiedziałam, że dzień będzie bogaty w wydarzenia. Nie znałam tej części Mazowsza, którą pani Dyrektor – Bożenna Dydek postanowiła pokazać „Zaciszańskiej Nucie”, studentkom Uniwersytetu Trzeciego Wieku i przyjaciołom naszego domu kultury.
Majówkę zaczęliśmy uroczyście – od mszy w wyziębionym kościele św. Kazimierza w Radziejowicach. Jeszcze żaden proboszcz nie cieszył się tak na nasz widok. Jego entuzjazm rósł z pieśni na pieśń, a my, oczarowani urokiem księdza, bezpretensjonalnością i talentami, śpiewaliśmy coraz piękniej. Kiedy po mszy zdjęłyśmy kurtki, proboszcz zawołał: „Różowe anioły z Warszawy przyjechały!”. Parafianie na długo zapamiętają nasz koncert wzbogacany umiejętnościami wokalnymi swego pasterza – księdza Waldemara, a „Zaciszańska Nuta” gościnę w nowej plebani.
Zespół pałacowo – parkowy w Radziejowicach robi duże wrażenie. Nie dziwię się już, dlaczego Jerzy Waldorff przez 30 lat był jego rezydentem, a młode pary robią sobie tu sesje zdjęciowe. Jednej z nich „Zaciszańska Nuta” zaśpiewała „Życzenia” i „Sto lat”. Magnacka rezydencja Radziejowskich, potem Prażmowskich, Szembeków, Ossolińskich i od 1782 r. Krasińskich odwiedzana była przez wiele znakomitości. Gościł tu król Zygmunt III Waza, Jan III Sobieski, Sienkiewicz, Iwaszkiewicz i Chełmoński (1849 -1914) – właściciel pobliskiej Kuklówki. Jego liczne obrazy stanowią największy skarb zwiedzanego przez nas obiektu. Pałac pełni obecnie funkcję Domu Pracy Twórczej, a w dawnym pokoju Waldorffa pomieszkuje dziś śpiewaczka operowa Teresa Żylis-Gara.
W dawnej przypałacowej kuźni, obecnie restauracji „Kuźnia”, mogliśmy podziwiać talent naszych koleżanek i kolegów z pracowni rysunku i malarstwa Domu Kultury „Zacisze”, którzy wystawili rok temu swoje poplenerowe prace. Wystawa nosi tytuł „Radziejowice 2008” i jest atrakcją dla zwiedzających.
- „Pani Haniu, niech pani spojrzy na nich – śmieją się, tańczą, żartują…Nie przeszkadzają im nawet kretowiska. Jak niewiele potrzeba ludziom do szczęścia!”
Patrzyłyśmy na rozbawione towarzystwo pląsające w słońcu na łące w pobliżu wiatraków, oczekując przyjazdu Wojciecha Siemiona. Przyznałam rację pani Ani Czerwińskiej.
Potem dość długo podziwialiśmy majowe uroki Wypiętrzenia Mszczonowskiego (to fachowa nazwa tej części Mazowsza) i doliny Pisi Gągoliny (rzeczki dawniej zwanej Radziejówką), gdyż wjechaliśmy nieopatrznie na leśną drogę prowadzącą do majątku Petrykozy w gminie Żabia Wola. (Cudne nazwy, nieprawda?) W 1975 r. Wojciech Siemion rozpoczął tu generalny remont murowanego dworu z 1. połowy XIX wieku, w którym znajduje się dziś imponująca, prywatna galeria malarska oraz liczne dzieła sztuki ludowej.
„Brama na wciąż otwarta przechodniom ogłasza,
Że gościnna i wszystkich w gościnę zaprasza.”
I dalej już tylko trawestacja:
…nad brzegiem stawu
Na pagórku niewielkim, w lipowym gaju,
Stał dwór szlachecki stylowy i murowany,
Świeciły się z daleka pobielane ściany
Tym bielsze, że odbite od ciemnej zieleni
Topoli, co go broni od wiatrów jesieni.
A’propos „Pana Tadeusza” to w modrzewiowym dworze z końca XVIII w., nazywany Domem Administratora, obok pałacu w Radziejowicach kręcono sceny do filmu Andrzeja Wajdy. Szkoda, że nie w Petrykozach, bo dom pana Siemiona to siedlisko z duszą i bardzo urokliwe. Cóż, jaki Dom, taki i Gospodarz. Trudno nam było rozstawać się ze wspaniałym gawędziarzem i jego gościem aktorem recytatorem.
Taida to farciara, z każdej wyprawy wraca z łupem. Tym razem były to karaski złowione w stawie przez pana Borysa z Petersburga, przyjaciela właściciela dworku.
To była wspaniała majówka, na kolejną warto postarać się o lepszą oprawę piknikową zabrać: kosze, koce, obrusy, kapelusze. Mam nadzieję, że to przed nami.