Wyjście UTW: Vivian Maier w Warszawie
Na stronie: http://www.gutekfilm.pl/aktualnosci/ czytamy:
"Wystawa zdjęć Vivian Maier w Leica Gallery Warszawa towarzysząca premierze filmu „Szukając Vivian Maier”
Zamknięta w sobie, ekscentryczna, dziwna, specyficzna. Tak mówią o Vivian Maier jej byli pracodawcy. Wspaniałe, wstrząsające, perfekcyjne, mistrzowskie - to przymiotniki opisujące jej fotografie. Od 9 maja do 23 czerwca w Leica Gallery Warszawa będzie można obejrzeć i kupić zdjęcia, za którymi stoi jedna z najbardziej niesamowitych zagadek w historii fotografii.
Historia zdjęć Vivian wydaje się bajkowa. W 2007 roku John Maloof kupuje na wyprzedaży garażowej negatywy i skanuje pierwsze z nabytych kilkunastu tysięcy. Jest zauroczony tym co widzi, ale nie ma pojęcia, kto jest ich autorem, publikuje więc w Internecie kilka pierwszych klatek i pyta, czy ktoś nie zna fotografa. Poszukiwania zajęły mu kilka lat, a to, czego się dowiedział, było historią równie fascynującą, jak same kadry autorstwa Vivian Maier. Od lat 50-tych kobieta fotografowała ludzi na ulicach Nowego Jorku i Chicago. Nigdy nie pobierała żadnych lekcji, nie zostawiła kolekcji książek ani albumów mistrzów fotografii, a zdjęć nie pokazywała nawet bliskim. A jednak współcześni kuratorzy, krytycy sztuki i kolekcjonerzy porównują jej fotografie do dzieł takich mistrzów jak Elliot Erwitt, Jacques Lartigue, Diane Arbus czy Garry Winogrand. Jej prace pokazały muzea w Paryżu, Nowym Jorku i Londynie, a wystawy jej zdjęć w światowych galeriach biją rekordy popularności.
Maier aparat nosiła ze sobą zawsze i podobno dlatego wybrała zawód niani - by móc ciągle robić zdjęcia. Nie pokazała ich nikomu, negatywy przechowywała w pokoju zawsze zamkniętym na klucz. W jednej z pierwszych publikacji na jej temat Geoff Dyer we wstępie cytuje Wisławę Szymborską z wiersza "Spis ludności": "Homer pracuje w biurze statystycznym// Nikt nie wie, co robi w domu." Znajduje tym samym metaforę dla samej Vivian Maier, która w ogólnoświatowym odbiorze zdążyła już przybrać miano bajkowej Marry Poppins. Wychodziła z dziećmi na wielogodzinne spacery w nietypowe miejsca, np. do slumsów czy do rzeźni. Aby oswoić dzieci ze strachem, przyniosła im do domu martwego węża. Zmieniała swoje nazwisko lub nazywała się "tajemniczą kobietą". I robiła zdjęcia. Do tej pory odnaleziono ich ponad 150 tysięcy - za życia Maier widziały je wyłącznie osoby z laboratorium fotograficznego.
Leica Gallery Warszawa zaprezentuje wybór czterdziestu fotografii z kolekcji Jeffreya Goldsteina, kolekcjonera sztuki, jednej z pierwszych osób, które rozpoznały artystyczny kunszt zdjęć Vivian Maier. Podobnie jak John Maloof, Goldstein pracuje nad promocją zdjęć i ich odpowiednią archiwizacją. Wysyła je na wystawy, m.in. do Warszawy. Są to kadry, które razem z filmem "Szukając Vivian Maier", stworzą najszerszą prezentację jej prac w Polsce. Na wystawie zobaczymy ulubione motywy artystki: grę cieniem, autoportrety, zbliżenia nieznanych jej twarzy. Klucz do spojrzenia na zdjęcia Maier to pojęcie "amatorstwa" i kwestia fotografów-amatorów. Jak zmienia znaczenie słowa "amator" fotografia o takiej sile wyrazu i tak perfekcyjnie zaplanowane kadry? Czy Vivian Maier była w ogóle amatorką?"