Przegląd Teatrów Amatorskich SPOT 2006
VII Przegląd Teatrów Amatorskich już za nami.
W dniach 4-5 marca na scenie DK Zacisze wystąpiło 14 zespołów teatralnych z całej Polski.
WYNIKI PRZEGLĄDU:
GRAND PRIX
Teatr FIAKIER za spektakl „Poza granicami absurdu” – Dom Kultury „Dorożkarnia”
NAGRODA za REŻYSERIĘ
Katarzyna Podurgiel za spektakl „Wariat i zakonnica”
Teatr Hypnotyczna Trucizna – Klub Kultury „Ikar” filia Domu Kultury „Włochy”
NAGRODA AKTORSKA
Leszek Spychała za rolę Grüna w spektaklu „Wariat i zakonnica”
Teatr Hypnotyczna Trucizna – Klub Kultury „Ikar” filia Domu Kultury „Włochy”
NAGRODA AKTORSKA
David Andriyan za rolę w monodramie „Stąd do Ameryki”
Teatr Syndyk – Miejski Ośrodek Kultury w Podkowie Leśnej
WYRÓŻNIENIA:
Julia Kotarska-Rekosz reżyser spektaklu „Do widzenia, do jutra”
za sympatyczne zauroczenie Bim-Bomem
Teatr G.L.A.N. Grupa Ludzi Artystycznie Niewyżytych
Helena Radzikowska
za sugestywne wykreowanie cmentarnego świata w monodramie „Osmędeusze”
Scena Off – Bielański Ośrodek Kultury
Robert Kołakowski
za wiarygodną kreację aktorską
rola Tomasza w „Sztuce mięsa” Teatr Parabuch
Andrzej Ciszewski
za reżyserię wzruszającego spektaklu „Pogrzebać umarłych”
Teatr Preventorium – Ośrodek Kultury w Będzinie
Jerzy Lach
za precyzyjną reżyserię i opracowanie biograficznego tekstu Davida Andriyana
„Stąd do Ameryki” Teatr Syndyk – Miejski Ośrodek Kultury w Podkowie Leśnej
Anna Malińska
za rolę demonicznej Zakonnicy w spektaklu „Wariat i zakonnica”
Teatr Hypnotyczna Trucizna – Klub Kultury „Ikar” filia Domu Kultury „Włochy”
Ewa Dzikowska
za zaskakującą kreację siostry Barbary w spektaklu „Wariat i zakonnica”
Teatr Hypnotyczna Trucizna – Klub Kultury „Ikar” filia Domu Kultury „Włochy”
JURY PRZEGLĄDU:
Hanna Baltyn - krytyk teatralny
Antoni Barłowski - aktor Teatru Stara ProchOFFnia ("Łysa śpiewaczka", "I póki śmierć nas nie rozłączy czyli Tryptyk Czeski"), absolwent Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej we Wrocławiu.
Robert Walkowski - reżyser, twórca spektakli muzycznych, specjalista ds. teatru dla dzieci i młodzieży
HANNA BALTYN o VII SPOCIE:
STĄD DO TEATRU
Ten przegląd był z różnych przyczyn poruszający. Opowiem historię, może tylko historyjkę, ale pouczającą. W ubiegłym roku w marcu – zima też ostro trzymała – nagrodę za reżyserię (drugą co do ważności) otrzymał Jerzy Lach. Wystawił on w domu kultury w Podkowie Leśnej sztukę o młodzieży mieszkającej w squacie – opuszczonej ruderze zaludnionej przez bezdomnych, uciekinierów, i podobnych nieprzystosowanych. Były liczne, fajne i wyraziste role, ale ewidentną gwiazdą programu był David Andriyan, młody Ormianin z ośrodka dla uchodźców. Po rozdaniu nagród i wyróżnień (jedno z nich otrzymał) podszedł do mnie i szczerze – można to także uznać za bezczelność – zapytał: A dlaczego ja nie dostałem głównej nagrody aktorskiej? Bo nie umiesz dobrze mówić po polsku – powiedziałam równie bezpośrednio, bo jak szczerość, to szczerość.
Minął rok. David z pomocą literacką i reżyserską Jerzego Lacha zrobił monodram z autobiograficznych tekstów. O tym, jak to jest być śniadym, choć przystojnym młodzieńcem bez pozwolenia na pracę w „tolerancjnej” Polsce, której funkcjonariusze zakuwają cię w kajdanki za to że wyglądasz jak „Rumun” czy „Cygan”, że rówieśnicy nie mają w sobie poczucia humoru, tylko agresję, że na każdym kroku dostajesz łomot za niewinność, że twoje dojrzewanie to jedna czara goryczy. David w pół godziny, z niesamowitą aktorską ekspresją, opowiedział i pokazał wszystko, całe swoje życie, łącznie z nieudanym egzaminem do Akademii Teatralnej, gdzie kazano mu recytować „Pana Tadeusza”. Niechby go jakiś egzaminator zobaczył w ruchu, jak gra scenę zakuwania w kajdanki przez policję albo bicie, jakie dostaje za pójście do kina z miejscową dziewczyną… Dziwię się szczerze, że David jeszcze nie jest gwiazdą jednego z licznych telewizyjnych seriali, bo – w amatorskim teatrze – jest sto razy lepszy od Alicji Curuś-Bachledy, która w ogóle nie mówi po polsku i raczej się nie nauczy.
Cuda się zdarzają. Na pewno ten ormiańsko-podkowiański Polak nie powinien skończyć jako ochroniarz w supermarkecie. Powinien studiować w Akademii Teatralnej i zrobić karierę, bo po prostu ma talent, na niego się patrzy, jego się „kupuje”. Oklaskom nie było końca. Jego konkurentem był Leszek Spychała – doktor Grün z „Wariata i zakonnicy”, człowiek obdarzony tak niesłychana, naturalną vis comica, że starcza, jak kiwnie palcem, by widzowie wyli ze śmiechu.
Inna historia, równie niesamowita. Grand Prix dostał teatr Fiakier z domu kultury Dorożkarnia. Oczarował nas tekst 14-letniego chłopaka spod Bochni, parawitkacowska groteska recenzująca społeczny odbiór takich do obłędu lansowanych zjawisk jak np. premiera ostatniego tomu Harry’ego Pottera. Teatr dodał od siebie meta-strukturę, futurystyczne, szulkinowskie kostiumy, fajne dzieciaki na scenie. Nie dostała formalnego wyróżnienia, ale strasznie się wszystkim w jury podobała Agata Mandziejewska – drobna dziewuszka z aparatem na zębach, która idealnie rządziła wszystkimi scenami zbiorowymi, Szymon Jeż i Bartek Heller. Dostali główną nagrodę i dopiero przy rozdaniu fantów okazało się, jak nieświadomie i „poprawnie politycznie” postąpiliśmy. Czternastoletni autor powinien startować w konkursie „Szukamy młodego Szekspira” ASSITEJ-u. Niech to zrobi, i to szybko.
Piękne teatralnie i zarazem śmieszne przedstawienie zrobiła Katarzyna Podugriel, reżyserka „Wariata i zakonnicy” z Klubu „Ikar”. Ludność z radości sikała po nogach, a ja osobiście znów się ucieszyłam, że stara awangarda nie rdzewieje (w ubiegłym roku Grand Prix otrzymała „Łysa śpiewaczka” z Łomży). W ogóle poziom przeglądu był wysoki i kandydatów na nagrody mnóstwo. Teatr „I kropka” z Legionowa pokazał bardzo fajne, trochę metafizyczne przedstawienie „Imponderabilia – filiżanki ludzkich pragnień” z bardzo wyrazistą galerią ról. Tekst – taka to trochę wariacja „Przy drzwiach zamkniętych” Sartre’a - napisały dwie dziewczyny z teatru. Grupa bardzo się rozwinęła od ubiegłego roku, kiedy pokazała trochę infantylną impresję o szkolnych grach i zabawach. Solenne, ponure przedstawienie „Pogrzebać umarłych” wg wojennej prozy Irwina Shawa przywiozła grupa z Będzina (powinni pracować nad dykcją, bo strasznie słychać w mowie polszczyznę-ślązczyznę). Lekkie, z fajnym wykorzystaniem światła fosforyzującego do odrealnionych, poetyckich scen przedstawienie inspirowane filmem „Do widzenia, do jutra” zaprezentował teatr GLAN – Grupa Ludzi Artystycznie Niewyżytych. Dużo pracy i pomysłowości włożyła w swój monodram według niełatwego tekstu „Osmędeuszy” Białoszewskiego Helena Radzikowska, druga monodramistka festiwalu.
Były kreacje aktorskie, była ciekawa reżyseria. SPOT jest dla mnie, osoby zajmującej się na co dzień teatrem zawodowym, doświadczeniem odświeżającym, zmuszającym do weryfikacji kryteriów. Bo trudno jest zestawiać ze sobą teatry od Sasa do Lasa, wieloobsadowe spektakle z ascetycznymi, teatry wizji i ruchu z wielosłownymi monodramami, wreszcie rzeczy czysto komiczne z zaangażowanymi. Przyznaję bez bicia, że w ogromną konsternację wprawiła jury grupa z Lubaczowa, która adaptowała „Przedludzi” Philipa K. Dicka (co za zbieżność repertuarowa z najnowszym krakowskim spektaklem Jana Klaty). Radykalny, futurystyczny tekst antyaborcyjny nie doczekał się niestety przekonującej realizacji scenicznej, ale szacunek budzi każdy, kto ma wyraziste poglądy i nie wstydzi się ich prezentować. Z podobnych, czysto warsztatowych przyczyn, poległ inny zaangażowany spektakl ”Hera -moje życie” Teatralnego Studia Młodych. Konwencja tańca nowoczesnego wymaga, niestety, morderczej pracy nad ruchem – gdy młodziutkim dziewczynom głośno strzelają kości przy klękaniu, to nie jest dobrze. A strzelały, przebijając się przez ścieżkę dźwiękową.
Warto brać udział w SPOCIE i warto go oglądać – nie dla szukania nowych trendów, ale dla przyjemności obcowania z zapaleńcami, z tą małą, niszową grupą młodzieży, która interesuje się sztuką robioną z potu i łez, a nie z plastiku i animacji komputerowej, co widzimy na teledyskach. Z ludźmi, którymi cos się chce bezinteresownie robić, o coś im chodzi, nie wystarcza jedynie codzienne życie, jakie oferuje szkoła, dom i centra handlowe.
Wszystkim, którzy dali się obejrzeć i wszystkim, którzy mi to umożliwili - dziękuję.