IV Rajd Szlakiem Hymnu
Rajd Szlakiem Hymnu 2012
14 - 26 maja 2012
Polska – Białoruś – Rosja – Łotwa – Litwa – Polska
Zapraszamy do obejrzenia:
- Fan page!
- Blog Szlakiem Hymnu
- Katalog promujący czwarty etap wieloletniego projektu „Poznajemy wspólnie Mazurka Dąbrowskiego”
- Transmisje na żywo z kolejnych miast Rajdu na antenach Radia Kolor i Radio Dla Ciebie
- Szlakiem hymnu narodowego - program edukacji kulturalnej
- Wystawa fotografii Zbigniewa Dardy „Dotyk emocji”
Już wiem, Oni zwyciężyli
Wróciliśmy po 13 dniach, przejechanych 4 tysiącach kilometrów i potężnej dawce patriotyzmu. W Rajdzie wędrowały pokolenia. W autokarze 28 osobowa grupa młodzieży i 18 osób dorosłych oraz 22 motocyklistów. W Wilnie dołączyła kolejna duża grupa motocyklistów. Wspólna trasa, wspólne przejazdy dodawały splendoru i kolorytu naszemu Rajdowi. Międzypokoleniowość - wyrozumiałości i tolerancji. Dzielenie się wrażeniami, wiedzą dorosłych i spontanicznością młodych. W połowie trasy ze zdziwieniem i radością stwierdziliśmy, że jesteśmy jedną rodziną, a autobus i jadący przodem motocykliści to nasza mała Ojczyzna. Łączy nas jeden cel i jedna myśl BYĆ POLAKIEM. Hymn Polski śpiewany przynajmniej dwa, trzy razy dziennie był jak łącząca nas modlitwa.
A oto kilka wypowiedzi uczestników Rajdu:
„Praktyczna lekcja historii, stanąłem w tych miejscach. Jestem wdzięczny wszystkim, że mogłem tam być.”
Marcin, 19lat
„Nikt nie mówił, że będzie lekko na trasie. Będę wspominał do końca życia.”
Andrzej M. motocyklista
„Czekałem 50 lat na ten wyjazd. Odkąd moja pamięć sięga słyszałem w domu o Katyniu. Wreszcie byłem tam, płakałem jak bóbr. Uspokoiłem się, już wiem, Oni zwyciężyli!”
Marian D.
„Moje pokolenie nie miało okazji poznać prawdziwej historii. Co to za miejsce Katyń. Na trasie pisałam swoje wrażenia, teksty poetyckie, o tym co czułam. Dziękuję za te przeżycia.”
Małgorzata K.
„To nieprawdopodobne jak wiele zobaczyłam i czułam…”
Marta, 15 lat
„Dziękuję ks. Janowi za wskazania na przyszłość, jego kazania pozostaną w mojej pamięci na zawsze.”
Małgorzata P.
„... najbardziej mnie cieszyły spotkania z Polakami.”
Jakub, lat 14
„... wzruszające, przypomniało mi moich rodziców i innych zesłańców.”
Jan Cz., repatriant z Kazachstanu
„Trudno będzie przekazać wrażenia po powrocie…”
Tomasz P.
„Wyjazd mojego życia...”
Henryk M., motocyklista
„Dziękuję Burmistrzowi Dzielnicy Targówek m. st. Warszawy Grzegorzowi Zawistowskiemu za zaufanie i powierzenie mi roli realizatora IV Rajdu Szlakiem Hymnu, ks. Janowi Zalewskiemu za prawie nierealny pomysł i wspólną „drogę” w realizacji Rajdu. Wielkie dzięki Wszystkim, z którymi podążałam drogami historii Polski i losów Polaków.
Bożenna Dydek
Dyrektor Domu Kultury Zacisze
Realizator IV Rajdu Szlakiem Hymnu Narodowego
Rajd Szlakiem Hymnu 2012 był czwartym etapem realizacji wieloletniego projektu „Poznajemy wspólnie Mazurka Dąbrowskiego.”
Głównym celem projektu była popularyzacja Hymnu, wychowanie patriotyczne młodzieży, rozbudzanie dumy narodowej. Poprzez udział w konkursach młodzież poznawała historię Polaków na różnych frontach świata, miejsca pamięci naszego narodu. Młodzi ludzie mieli uświadomić sobie, że historia Polski jest nierozerwalnie związana z historią Europy.
Władze Dzielnicy Targówek w Warszawie już po raz czwarty wsparły organizacyjnie pomysłodawcę projektu ks. Jana Zalewskiego - proboszcza Parafii Hadrslev w Danii oraz duszpasterza motocyklistów.
Dom Kultury Zacisze w Warszawie był realizatorem Rajdu i organizatorem konkursów: plastycznego „Mapa Hymnu Narodowego” oraz na prezentację multimedialną „Historia Polski w moim domu, dzielnicy, mieście”.
Uczestnikami Rajdu Szlakiem Hymnu 2012 byli laureaci powyższych konkursów oraz uczniowie będący laureatami innych konkursów historycznych z Dzielnicy Targówek, Śródmieście, Praga Południe, Żoliborz.
Rajd młodzieżowy, podobnie jak poprzednie Rajdy połączony został z Rajdem motocyklowym, w którym wzięło udział ok. 50 motocyklistów.
Rajd Szlakiem Hymnu 2012 dał szansę młodym Polakom zrozumieć kontekst historyczny i dotknąć miejsc związanych z czwartą zwrotką Hymnu:
Przejdziem Wisłę przejdziem Wartę
będziem Polakami
dał nam przykład Bonaparte
jak zwyciężać mamy.
Dzień pierwszy, poniedziałek, 14 maja 2012
Rajd Szlakiem Hymnu Narodowego rozpoczął się równo o 6.30.
Radzymin
O 8.00 na cmentarzu wojskowym z 1920 przywitaliśmy motocyklistów, którzy już od czwartku są w trasie. Rozpoczęliśmy naszą część Rajdu Mszą Św., którą celebrował Nuncjusz Apostolski w Polsce Celestino Migliore. Po uroczystości oddaliśmy hołd zamordowanym żołnierzom w wojnie polsko-bolszewickiej. Obecne były władze samorządowe, tutejszy ksiądz proboszcz i wielu mieszkańców. Z błogosławieństwem Nuncjusza Apostolskiego o 9.00 wyruszyliśmy na trasę. Uczestnicy Rajdu otrzymali specjalnie zaprojektowane znaczki i koszulki od Dyrektora Domu Kultury Zacisze - Bożenny Dydek.
Brok
Dotarliśmy o 10.30 do małego miasteczka Brok nad Bugiem. Przywitała nas piękna słoneczna pogoda i duża liczba mieszkańców. Poczęstowano nas grochówką specjalnie dla nas przygotowaną. Burmistrz ze swoimi mieszkańcami zaśpiewali z nami hymn. Czas nas gonił. Ruszyliśmy dalej.
Zuzela
W Zuzeli powitano nas programem artystycznym przygotowanym przez wychowanków Ośrodka Szkolno – Wychowawczego. Wykonali dla nas na dzwonkach „kwiaty Polskie”. Wzruszył nasz cudownie odtańczony polonez. Wszyscy oglądali w skupieniu, jak falują piękne białe suknie. Ks. Jan Zalewski otrzymał własnoręcznie zrobionego aniołka, by ten przyniósł nam szczęście w długiej podróży. Zaśpiewaliśmy wspólnie kilka piosenek i… oczywiście hymn. Mieszkańcy interesowali się naszymi patriotycznymi śpiewnikami. Zwiedziliśmy kościół parafialny, w którym ochrzczony został ks. Prymas Stefan Wyszyński i muzeum Jego imienia.
Tykocin
Na samym progu zamku przywitał nas właściciel, który pokazał nam zamek. Na samej górze był taras widokowy. Mogliśmy także zobaczyć piec kaflowy, który został zrekonstruowany. Zeszliśmy do lochów zamkowych ( przez rok trzymano tutaj zwłoki ostatniego z Jagiellonów króla Zygmunta Augusta - zostało to upamiętnione czarnymi kawałkami marmuru na podłodze).
Mońki
O godzinie 16.00 znaleźliśmy się na grillu, a stało się to dzięki Włodzimierzowi i Sławomirowi Szypciom, którzy są właścicielami dużych zakładów mięsnych. Dodatkowo pasjonatami motocykli i uczestnikami naszego Rajdu. Było pyszne jedzenie, orkiestra i mażoretki, a wcześniej w kościele i na ulicach mnóstwo pozdrawiających nas mieszkańców.
Bobrówka
Po kilkunastu kilometrach kolejna gościna w miejscu urodzenia Jego Ekscelencji Ks. Arcybiskupa Leszka Sławoj Głódzia. Po krótkim nabożeństwie, zostaliśmy znowu ugoszczeni po .królewsku. Poczęstowano nas słodkościami.
Godzina 21.00 czasu polskiego. Widzieliśmy tasiemcowe kolejki do granicy, a my po godzinnej odprawie paszportowej przedostaliśmy się na Białoruś. W hotelu w Grodnie zostaliśmy sprawnie zakwaterowani. Miasto nocą wydało się nam bardzo spokojne, ciekawe jakie okaże się jutro, gdy będziemy je bliżej poznawać.
Dzień drugi, wtorek, 15 maja 2012
Grodno
Dzień drugi rozpoczął się zwiedzaniem Grodna. Z naszym przewodnikiem Stanisławem Poczobutem byliśmy umówieni na placu Batorego, gdzie znajduje się i kościół farny, i pałac kultury. W kościele znajduje się tablica poświęcona królowi Stefanowi Batoremu, który zmarł w Grodnie w 1586 roku. Kolejne tropy historii odnaleźliśmy na Nowym Zamku, gdzie odbywał się sejm niemy i abdykował król Stanisław August. Mieliśmy też stamtąd urokliwy widok na Niemen i ruiny zamku księcia Witolda. Byliśmy na Cmentarzu Żołnierzy Wojska Polskiego 1918-1939, gdzie pod krzyżem katyńskim zapaliliśmy znicze. Zatrzymaliśmy się na chwilę przy domu, w którym mieszkała Eliza Orzeszkowa, a w chwili obecnej mieści się biblioteka.
Szczuczyn
Obejrzeliśmy z okien autokaru. Zamek Druckich-Lubeckich, zbudowany przez Franciszka. Miejscowy polak zawalczył na wysokich szczeblach o odbudowę zamku. To bardzo nas ucieszyło.
Wasiliszki Stare
Odwiedziliśmy rodzinny dom Czesława Niemena. Drewniany stary wiejski dom, liczący ponad sto lat. Najbardziej przeżywali dorośli, nucili pod nosem „Dziwny jest ten świat”, „Pod Papugami”… Zdziwiło nas, że wyjechał z rodzinnej miejscowości w naszym wieku i nie dość tego żonaty. Ożenił się w tajemnicy przed rodziną na dwa dni przed wyjazdem do Polski.
„To nie miejsce tworzy człowieka, a człowiek miejsce” – przywołał słowa Czesława Wydrzyckiego (Niemena) kierownik muzeum Niemena. Płynąca w pobliżu rzeka Niemen uświadomiła nam miłość piosenkarza do rodzinnych stron. Zwiedziliśmy neogotycki kościół w Wasiliszkach Starych, w którym został ochrzczony Czesław Niemen. Ksiądz Proboszcz Piotr oderwał się od sadzenia kwiatków i zajął się naszą ewangelizacją. Zapytał nas „Po co się modlimy?”, „Po co pracujemy?”, „Czy musimy się uczyć?”. Te proste pytania zaskoczyły nas i nakłoniły do chwili zastanowienia. Nie ma jednoznacznej odpowiedzi na te i inne pytania. Ale na pewno pomaga wiara w to o co prosimy, jeśli mamy czyste serce i ufamy Bogu.
Nowogródek
Miejscowość nierozerwalnie związana z Adamem Mickiewiczem. Zwiedziliśmy dom-muzeum wieszcza i jego rodziny. Piękny dworek umeblowany w stylu epoki. Zaskoczyła nas piękna kaligrafia poety. Niech wstydzą się wszyscy dysgraficy. Na biurku leżały oryginalne okulary Adama. Zdobyliśmy kopiec Adama Mickiewicza usypany przez okolicznych mieszkańców. Wpuszczani byli do miasta po wysypaniu sakiewki ziemi i czterech kamieni.
Zaskoczyło nas wzgórze zamkowe, piękna panorama i owiane tajemnicą pozostałości zamku Mendoga. U stóp wzgórza ujrzeliśmy kościół farny pod wezwaniem Przemienienia Pańskiego. Miejsce ślubu Władysława Jagiełły z Zofią Holszańską (Sońka) 1442 r., oraz chrztu Adama Mickiewicza w 1799 r. W kościele siostra Elżbieta – nazaretanka, opowiedziała przejmującą historię 11-stu sióstr zamordowanych przez hitlerowców 1 sierpnia 1943. Sarkofag z ich szczątkami znajduję się w bocznej nawie kościoła. Mieszkańcy modlą się o rychłą beatyfikację, cudem uratowanej 12-stej siostry Małgorzaty. Historia, historią, a my w banku przeszliśmy do dziwnej, i w Polsce zapomnianej, rzeczywistości. W portfelu pojawiły się grube tysiące. Po prostu to była wymiana euro na białoruskie ruble. Cola kosztuje ok. 7 000 rubli.
Świteź
To miejsce, to jezioro owiane poetycka tajemnicą, zawartą w strofach ballad Mickiewicza. Teksty „Świtezianki” i jeziora „ Świteź” przypomnieli nam Marcin i Paweł.
Baranowicze
Jesteśmy zaskoczeni pustą drogą. Motocykliści jadą przed nami. Wyglądają widowiskowo. We wszystkich wioskach wzbudzają sensacje. A nasz autobus, oznaczony barwami narodowymi prezentuje się równie dobrze. Jest bardzo późno. Byliśmy jeszcze w Szkole i Domu Polskim, ale o tym opowiemy jutro.
Dzień trzeci, środa, 16 maja 2012
Po szybkim śniadaniu w Baranowiczach udaliśmy się do Domu Adama Mickiewicza, a dokładniej do siedziby Mickiewiczów w Zaosiu. Krótką wizytę zakończyliśmy grupowym zdjęciem i kupnem pamiątek.
W Mirze
Następnym przystankiem był zamek w Mirze. Należący kiedyś do szlachcica „Panie Kochanku” obiekt zrobił na nas ogromne wrażenie. Odnowiony zamek otoczony jest ogrodem i zbiornikiem wodnym, a w dalszej części znajduje się świątynia z wizerunkiem Jezusa ułożonego ze złotej mozaiki. Piękno zamku możemy podziwiać przeglądając nasze zdjęcia grupowe, które zostało zrobione wraz z uczestnikami rajdu motocyklowego. Chętni kupili pamiątki przy parkingowych straganach.
Nieśwież
Po dłuższej podróży zajechaliśmy do rezydencji Radziwiłłów wpisanej na światową listę UNESCO. Za bramami zamku, gdzie stała kiedyś studnia mieliśmy idealny widok na frontowe wejście, ozdobione zielonymi lampami. Zwiedzając większą część zamku obejrzeliśmy autentyczne rękopisy, bibliotekę. Widzieliśmy salę myśliwską gdzie znajduje się najstarszy stół bilardowy na terenie Białorusi, poroża zwierząt, a także wypchane ciała niedźwiedzi oraz ptactwa. W następnej sali znajdowały się ubiory z epoki, okazujące stroje krajów Europy, takich jak Włochy, Hiszpania i Białoruś.
Po wyjściu, stojąc u frontu bramy mieliśmy świetny widok na całość zamku, malownicze wieżyczki, fosę i rozciągający się naokoło ogród. Jego obejście mogłoby zająć cały dzień. Na krótkiej przechadzce główną ścieżką obejrzeliśmy pomnik syreny, bohaterskiego psa, anioła stróża wraz z niewidomym dzieckiem oraz popiersia zasłużonych.
Kuropaty
W drodze do Kuropat jechaliśmy mińską obwodnicą i mogliśmy obejrzeć panoramę miasta. Dojeżdżając do uroczyska, pierwszą rzeczą, na którą zwróciliśmy uwagę, były krzyże poustawiane na skraju lasu. Wydawałoby się bajkowy las - a jest to miejsce ostatniego spoczynku około 250000 do 300000 ludzi, w tym mieszkańców Mińska, Polaków i innych ofiar. Delikatna mgła okalała krzyże chrześcijańskie, prawosławne oraz ufundowaną przez amerykańskiego polityka, Billa Clintona, ławeczkę. Każdy z nas umieścił malutką polską flagę obok krzyży. W miejscu symbolicznego spoczynku odśpiewaliśmy Hymn Polski, „Mury” Kaczmarskiego oraz pieśń „Wojenko, wojenko”. Przy pamiątkowym kamieniu złożyliśmy wieniec i przeżyliśmy krótką chwilę zadumy nad cytatem z ewangelii: „Jeśli grzechy wasze będą jak szkarłat, nad śnieg wybieleją”. Nasza koleżanka Weronika interpretuje ten cytat nawiązując do ojczyzny: Oddając za nią życie nasze grzechy zostaną nam wybaczone, gdyż miłość jest największą wartością.
Borysów
Odwiedziliśmy Dom Polski, gdzie opowieść o przejściu Napoleona przez rzekę Berezynę umilał nam poczęstunek. Podarowaliśmy miejscowym Polakom książki przekazane przez Dzielnic Targówek, Żoliboż, Pragę Południe, Śródmieście, Muzeum Niepodległości w Warszawie, jak również drobne upominki związane z naszym Hymnem. Zwiedziliśmy Brylowskie Pole - miejsce gdzie na pamiątkę stoją tam trzy pomniki i tablice pamiątkowe. Była to krótka wizyta, gdyż chcieliśmy, jak najszybciej dojechać na obiadokolację.
Czwarty dzień, czwartek, 17 maja 2012
Lenino
Dzień czwarty rozpoczęliśmy śniadaniem w Orszy. Przejechaliśmy przez miasto podziwiając m.in. dwie malownicze cerkwie prawosławne. Pierwsza, zamknięta w latach ‘90 z niebieskim dachem oraz kopułkami wieżyczek nie mogła przyćmić uroku mniejszej, wybudowanej z inicjatywy mieszkańców miasta. Jest drewniana, z dekoracyjnym wejściem, a nad całością malutka kopułka pokryta łuskami w kolorze ciemnobrązowym. W czasie remontu miała służyć jako miejsce modlitewne dla mieszkańców, ale po renowacji pozostała jako urocza ozdoba dla turystów. Dalszą drogę umilał nam widok pól żółtego rzepaku, kolorowych drewnianych domków białoruskich wsi oraz śpiew piosenek takich jak: „My pierwsza brygada”, „Jak długo w sercach naszych…”, „Modlitwa AK”. Po dotarciu do celu - miasteczko Lenino oraz pobliskie pole, gdzie odbyło się przełamanie obozu niemieckiego odśpiewaliśmy Hymn, złożyliśmy kwiaty, zapaliliśmy znicze i zrobiliśmy pamiątkowe zdjęcia.
Manifestacje przynależności do grupy podkreślała czarna koszulka z logo Szlaku Hymnu 2012, którą prawie jak mundur miał na sobie każdy uczestnik rajdu.
Smoleńsk – miejsce katastrofy Polskiej Delegacji i przejazd przez miasto
Po drzemce, która odbyła się w czasie jazdy nawet nie zauważyliśmy, kiedy przekroczyliśmy granicę białorusko-rosyjską, a następnie dojechaliśmy do Smoleńska na miejsce katastrofy polskiego samolotu. Przewodniczka - naoczny świadek pierwszych dni po katastrofie samolotu, opowiedziała nam o toku śledztwa i wydarzeniach z 10 kwietnia 2010 roku. Złożyliśmy wieniec, każdy z nas w melancholii zapalił znicz. Zaśpiewaliśmy pieśń o tragedii w Smoleńsku ułożoną przez p. Reginę Głuchowską i po dłuższej chwili zadumy przeszliśmy, aby zobaczyć płytę lotniska - celu Tupolewa. Potem udaliśmy się do autokaru, zza jego szyb oglądaliśmy miasto. Przewodniczka opowiedziała nam o fabryce samolotów, kiedyś potężnej, bo zatrudniającej 20 tysięcy ludzi. Obecny bankrut - 500 osób. Obronne mury zaimponowały nam. Historycznie otaczały miasto, miały ok. 7 kilometrów. Obecnie ok. 2,5 kilometra. Nad miastem góruje błękitem Sobór Uspienski - jest naprawdę zachwycający. Szkoda, że nie mamy czasu na zwiedzanie tego kiedyś pięknego miasta, a obecnie pokrytego pyłem i… no cóż… brudem. Jest to ku naszemu zdziwieniu duża miejscowość, gdzie swojego miejsca na ziemi szuka spora ilość Białorusinów.
Katyń
W ciągu kilkunastu minut dojechaliśmy do Katynia, miejsca rozstrzelania Polskiej inteligencji w 1940r. Znajduje się tam miejsce nie tylko poświęcone ofiarom polskim, ale również okolicznych mieszkańców zabitych w latach 30.
Ofiarami zbrodni byli oficerowie Wojska Polskiego – naukowcy, lekarze, artyści, przedstawiciele wolnych zawodów, nauczyciele, urzędnicy państwowi. Zbrodnia ta jest według oceny Głównej Komisji Ścigania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu – uznawana za ludobójstwo, zbrodnię przeciwko ludzkości i zbrodnię wojenną.
W pobliskim lesie zwanym „Lasem Katyńskim”, na uroczysku „Kozie Góry”, funkcjonariusze radzieckiego Ludowego Komisariatu Spraw Wewnętrznych ZSRR (NKWD) od lat 30. XX wieku grzebali zwłoki ofiar czystek politycznych Józefa Stalina, a w 1940 roku rozstrzelali ok. 4400 polskich jeńców wojennych z obozu w Kozielsku, ofiary zbrodni katyńskiej. Teren Lasu Katyńskiego był ośrodkiem wypoczynkowym dla pracowników Obwodowego Zarządu NKWD w Smoleńsku; znajdowała się w nim willa położona nad brzegiem Dniepru. W pobliskim Gniezdowie znajduje się Polski Cmentarz Wojenny w Katyniu.
Wyrażenia „Katyń” i „Las Katyński” są używane na określenie zbrodni katyńskiej, jako całości, dokonywanej w 1940 roku w różnych miejscach ZSRR i polegającej na wymordowaniu przez NKWD przeszło 21,5 tys. polskich jeńców wojennych i więźniów na mocy decyzji najwyższych władz Związku Radzieckiego.
Była to bardzo uroczysta wizyta zakończona mszą świętą i brzmieniem dzwonu. Żałuję, że była ona taka krótka, ale pogoda pokrzyżowała nam plany. Po odśpiewaniu pieśni patriotycznych udaliśmy się do autokaru, który zawiózł nas do pobliskiego ośrodka. Sądzę, że miejsce to powinno być po wsze czasy odwiedzane przez kolejne pokolenia, a szczególnie przez młodych Polaków.
Dzień piąty, piątek, 18 maja 2012
Kłuszyn
Wjeżdżamy do Kłuszyna. Wygląda trochę jak wieś i jak miasto. Na razie wiemy tylko to, że jest to miejsce urodzenia Jurija Gagarina. Wędrujemy do banku i stajemy w tasiemcowej kolejce po ruble. Z pełnymi portfelami ruszamy dalej, ale wkrótce stajemy w szczerym polu. Piękna pogoda. Po obu stronach szosy płaskie pola gęsto pokryte żółtymi mleczami. To tutaj 4 lipca 1610 Wojsko Rzeczypospolitej (6, 8 tys. jazdy, w tym husaria, 200 piechoty, 2 działa) dowodzone przez hetmana Stanisława Żółkiewskiego pokonało tutaj armię rosyjską kniazia Dymitra Szujskiego i posiłkowy korpus szwedzki (łącznie 35 tys.). Armia rosyjska i korpus szwedzki dążyły na odsiecz oblężonemu Smoleńskowi. Sukces ten otworzył Żółkiewskiemu drogę na Moskwę, którą Polacy zdobyli. Hetman Żółkiewski ocenił bitwę kłuszyńską, jako najważniejsze osiągniecie w swojej karierze. Czujemy szum skrzydeł husarii. Chłopcy uniesieni emocjami w zwartym szyku z flagami symulują atak wojska.
Motocykliści na swych czarno-srebrnych rumakach zapraszają nas z flagami do wspólnego zdjęcia. Nagle czujemy, że wszystkim nam urosły skrzydła (chyba to jakieś zaczarowane miejsce…).
Ruszamy dalej, a kolejne skrzyżowania i drogi przenoszą nas w inną epokę. Zmierzamy ku małej miejscowości Borodino.
Borodino
Dojeżdżamy do pola, na którym stoi po środku ogromny sokół – na szycie orzeł pod spodem napis „5-7 września 1812’’.
5-7 września 1812 roku pomiędzy armią francuską dowodzoną przez Napoleona Bonaparte, a rosyjska, dowodzoną przez Michaiła Kutuzowa. W jej wyniku Kutuzow wycofał wojska z pola walki otwierając tym samym Napoleonowi drogę do Moskwy.
Ksiądz Jan rozpoczął modlitwę. Mówi o innych bohaterach i znów przypomina, że każda wojna wymaga tysięcy ofiar, a Borodino to miejsce gdzie polegli po prostu ludzie! Zastanawiamy się, czy warto tworzyć historię i za jaką cenę? W Borodino przetoczyły się i przetarły dwie armie. Ciekawe jest to, że pomniki stawiane są tam również armii Kutuzowa. Składamy wieniec, zapalamy znicze. To znowu ziemia na naszym szlaku, która pamięta straszne wydarzenie.
Dzień szósty, sobota, 19 maja 2012
Moskwa
Po noclegu w Moskiewskim Domu Pielgrzyma znajdującym się w centrum miasta udaliśmy się wspólnie na śniadanie. Byliśmy z deczka zmęczeni, gdyż dzień wcześniej, a tak naprawdę nocą wybraliśmy się na wycieczkę „Moskwa nocą”. Wraz z Romanem poznanym pod kościołem polskim, jechaliśmy „fioletową” linią metra (moskiewskie metro ma 12 linii o łącznej długości ok. 300 km) aż do okolic Placu Czerwonego. Wysiedliśmy przy Łubiance - dawne KGB - straszne miejsce. Teraz też przytłaczające gmaszysko… Ulice szerokie, samochody, światła. Widok podświetlonej cerkwi Wasyla Błogosławionego robi niesamowite wrażenie. Widoczny obok dom handlowy GUM też rozświetlony, jak w święta. Na placu głównie turyści, słychać różne języki. Wolny czas poświęciliśmy na robienie pamiątkowych zdjęć. Zaczęliśmy się spieszyć do metra, czynnego do 1.00 w nocy. Do ośrodka i do późnych godzin nocnych prowadziliśmy długie rozmowy. Dzięki Pani przewodnik dowiedzieliśmy się bardzo wielu ciekawostek: od 01.07.2012 Moskwa zwiększy swój obszar o ok. 2.5 razy, tutejsze zoo ma 130 lat, na terenie miasta znajduje się 7 wieżowców podobnych do warszawskiego Pałacu Kultury. Moskwa to 11,5 mln. mieszkańców, a główną ulicą jest Twerska. Wieżowce, szkło, metal i dobre samochody. A za chwilę śmieci, pijani pod drzewem i ciągły ruch.
Cmentarz Doński
Rankiem naszym pierwszym celem był cmentarz Doński, gdzie w warunkach polowych odbyła się msza święta obok płyty nagrobnej „Procesu 16”. Dowiedzieliśmy się paru faktów na temat tej sprawy - była to fikcyjna rozprawa skazująca Polaków biorących udział w państwie podziemnych. Zostali skazani na długi wyrok więzienia lecz niestety niektórzy tylko z niego wyszli. Jesteśmy chyba pierwszą grupą, która celebrowała mszę świętą w tym miejscu. To również znak przemian. Nikt nas nie zatrzymał, nikt o nic nie pytał.
Proces 16
Proces 16 był niczym innym, jak pokazowym sądem nad polskim podziemiem niepodległościowym. Ukrywające się przed wkraczającymi i zajmującymi Polskę Sowietami dowództwo AK oraz reszta opozycyjnych do komunistów frakcji po raz kolejny zeszło do ukrycia. Sowieci, chcąc ostatecznie rozprawić się z podziemiem posłużyli się fortelem. Udając pokojowe rozmowy, dotyczące przyszłości Polski pojałtańskiej (konferencja jałtańska ustaliła losy powojennej Polski), a także losu żołnierzy m.in. AK, starali się zebrać ukrywających się przywódców podziemia w jednym miejscu. Polacy, wciąż nieufni, pamiętając wcześniejsze aresztowania wśród komórek niepodległościowych, zachowali ostrożność, jednak nie mogli odmówić nawiązania rozmów, gdyż dałoby to Sowietom cenny atut w ich politycznej grze, w której stawką był los Polski. Rozmowy zatem podjęto.
Po kilkukrotnych spotkaniach przedstawicieli polskiego podziemia i wojskowych ze strony radzieckiej, zdecydowali się ujawnić. Do Pruszkowa, gdzie miano przeprowadzić rozmowy udał się m.in. Leopold Okulicki ps. „Niedźwiadek”, ostatni dowódca AK. W Pruszkowie Sowieci zdradziecko i podstępnie porwali Polaków i wywieźli do Moskwy, gdzie miał się odbyć ich proces. O całym zajściu zostali poinformowani zachodni Alianci, lecz ich działanie ograniczyło się do kilku nic nie znaczących not dyplomatycznych i próśb o wyjaśnienia. Sowieci, aż do piątego dnia wszystkiemu zaprzeczali, później poinformowali, że istotnie, aresztowali przywódców polskiego podziemia, gdyż prowadzili oni działania dywersyjne na tyłach Armii Czerwonej.
W Moskwie Polacy nie mogli liczyć na sprawiedliwy proces. Oskarżono ich m.in. o współpracę z Niemcami i walkę z Armią Czerwoną. Im, bohaterom walczącym o wolną i niezawisłą Polskę, zarzucono tak podłe i niegodne oszczerstwa. Przydzieleni oskarżonym adwokaci z urzędu od razu poddali sprawę i poprosili sąd o łaskę. Niektórzy, w tym gen. Okulicki, bronili się sami, a ich adwokaci zarzucili im niepoczytalność.
Mimo wszystko interwencja zachodnich Aliantów przyniosła skutek. Zamiast kary śmierci, oskarżeni zostali skazani na więzienie. Wielu z nich nie doczekało się wolności. Kilku zostało też prawdopodobnie zamordowanych w więzieniu.
Proces 16 to rozprawa nie mająca nic wspólnego z prawdą i sprawiedliwością. Pokazała, że totalitaryzm radziecki nawet z sądu zrobi swoje narzędzie. Na cmentarzu w Moskwie, który odwiedziliśmy, obok naszych rodaków leżą ofiary różnych narodowości, których nie oszczędził sowiecki moloch. Oby już nigdy nie doszło do podobnej sytuacji.
Cerkiew Chrystusa Zbawiciela
Jest to odbudowana w latach 90. przepiękna cerkiew wybudowana ponownie po wyburzeniu w latach 30. Aby wejść musieliśmy zakryć ramiona, nogi. Po odczekaniu kilku minut w kolejce weszliśmy do świątyni. Obecny wygląd cerkwi jest nie do opisania. Realistyczne obrazy przedstawiają świętych i Chrystusa Zbawiciela, patrona świątyni. Drobne, cienkie, czerwone świeczki zapalane przez wiernych odbijały drobny płomień w ścianach pokrytych złotem i autentycznymi freskami artystów. Modlitwy odbywające się w świątyni wypełniały pomieszczenie cichym, religijnym śpiewem. Zakaz fotografowania i bardziej konserwatywne zasady sprawiają, że różnica pomiędzy religiami stają się widoczne. Każdemu polecamy wizytę w takiej świątyni.
Plac widokowy na Worobiowych Wzgórzach.
Worobiowe Wzgórze jest jednym z najwyżej położonych punktów w Moskwie. Widok rozciągający się zza barierki ukazał nam całą panoramę miasta. Zaraz za poręczą znajduje się skocznia narciarska i obiekt sportowy kompleksu na Łużnikach. Dla zwiedzających Moskwę jest to obowiązkowy punkt pobytu turystów.
Spotkanie z Polakami
Dzień intensywny. Wracamy do Domu Pielgrzyma, gdzie mamy spotkanie z Polakami z Kongresu Polaków w Rosji oraz Konsulem Ambasady Polski w Moskwie. Przyjechali burmistrzowie z warszawskiego Targówka: Grzegorz Zawistowski i Sławomir Antonik. Przywieźli słowa otuchy w połowie naszego Rajdu. Burmistrz Grzegorz Zawistowski uzasadnił potrzebę wpierania inicjatyw popularyzujących postawy patriotyczne wśród młodzieży. Natomiast młodzież podziękowała za wsparcie mentalne,finansowe oraz osobistą troskę o przebieg Rajdu. Żegnają naszą kolumnę. Ruszamy do Tweru. Przed nami 180 kilometrów. Jest już godzina 20.30. Mamy nadzieję, że dotrzemy przed północą. Ale to nas nie przeraża.
Dzień siódmy, niedziela, 20 maja 2012
Wyjechaliśmy z Tweru. Na skraju miasta pilotka zatrzymuje autokar i pokazuje nam budynek dawnego NKWD, które wiosną 1940 roku wymordowało w swojej siedzibie w Twerze ok. 6300 polskich funkcjonariuszy, Policji Państwowej, Korpusu Ochrony Pogranicza, Straży Więziennej, Żandarmerii Wojskowej i innych więźniów z obozu w Ostaszkowie, następnie pogrzebanych w zbiorowych mogiłach nieopodal miejscowości Miednoje.
Na pomniku przed budynkiem, jak mówi przewodniczka, umieszczono postać jednego z morderców, Kalinina. Straszne!!!
Zmierzamy ku wsi. Jest niedziela i na drodze prawie pusto. Mamy czas i dlatego warto zajrzeć do historycznych notatek, które są w posiadaniu dorosłych uczestników wyprawy. Marcin czyta fragment zeznań emerytowanego sowieckiego generała służb specjalnych (ob. nieżyjącego) złożonych przed prokuratorem:
„Z tej celi było wyjście na podwórko. Tamtędy wyciągali trupy, ładowali na samochód i jechali. Brezentem wszystko się nakrywało. Gdy podniosłem problem robotników, podszedłem do kopania grobów, wyśmiano mnie. Naiwni dziwacy. Koparka potrzebna! Błochin przywiózł ze sobą dwóch operatorów koparki. Każdy, po każdej operacji, ile tam było rozstrzeliwanych?... walili do jednej kupy wszystkich, do jednego dołu. To z miesiąc najwidoczniej trwało. A gdy już zakończyli całą brudną sprawę, to Rosjanie urządzili w swoim wagonie - salonce coś w rodzaju bankietu. Widowisko to było najwidoczniej okropne skoro Rubanow postradał zmysły. Pawłow, mój zastępca, zastrzelił się, sam Błochin zastrzelił się. Oto, co to wszystko znaczy”.
Wysiadamy w lesie. Nieopodal Polski Cmentarz w Miednoje, który powstał w latach 1999 - 2000 z inicjatywy Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa w Miednoje. Ma łączną powierzchnię 1,7 ha i znajduje się na nim 25 zbiorowych mogił ponad 6,3 tys. jeńców z obozu w Ostaszkowie. W dniach 15 - 30 sierpnia 1991r. przeprowadzono czynności ekshumacyjne z udziałem specjalistów i prokuratorów polskich, lokalizując kilka grobów ze szczątkami głównie policjantów na wydzielonym do tych prac obszarze o powierzchni 120 x 80 m. Przeprowadzone w latach 1994-1995 badania sondażowo - ekshumacyjne z udziałem specjalistów Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, w obecności księdza Peszkowskiego (był kapelanem motocyklistów uczestniczących w rajdach katyńskich), doprowadziły do zlokalizowania 23 dołów śmierci ze szczątkami jeńców obozu w Ostaszkowie. Przeniesiono jedynie zwłoki z dwóch mogił przesyconych zawartością szamba postawionego bezpośrednio na mogiłach.
Jesteśmy gotowi wiązanką i światłami zniczy uczcić pamięć zamordowanych. Przez niską bramę w cichym kondukcie księża, Zbigniew Wisiecki ze Szczecina oraz Jan Zalewski, w otoczeniu flag podprowadzają nas pod ołtarz w kształcie ciemnobrązowego stołu przykrytego kamiennym obrusem. Stoimy przy nim na obwodzie koła utworzonego z płaskich tablic z nazwiskami ofiar. W środku za ołtarzem drewniane krzyże, pod którymi pochowano szczątki ludzkie, przy ekshumacji całowane i grzebane osobiście przez ks. Peszkowskiego. Ksiądz celebrans mówi w kazaniu o wybaczaniu, człowieczeństwie i miłości Matki Bożej Katyńskiej, która w dłoniach trzyma umęczoną głowę człowieka z widoczną na potylicy raną postrzałową. Przytuleni przez Boga, nieżyjący a nieśmiertelni. Żyjący kiedyś pracą, służbą - dziś przyjęci przez ziemię, porosłą świeżą, zieloną trawą. Boimy się zakłócić ciszę, a jednocześnie każdy chce włączyć się w przebieg mszy - Artur, jako ministrant, Kuba i Piotrek czytają Słowo Boże, Iza śpiewa, motocykliści przejmują flagi, jak zmianę pocztów. Słowa „pokój nam wszystkim” nabierają specjalnego znaczenia. Uściski dłoni i uśmiechy łączą nas we wspólnym duchowym przeżyciu. Po zakończeniu wzruszeni słuchamy Artura, który z pamięci recytuje wiersz. A oto jego fragment:
„(…) Jeden był jedynak u matki
A drugi u ojca ostatni,
Trzeci popełnił zbrodnię i jeszcze jej nie zamodlił.
U czwartego synek i żona,
Piątemu wielkość sądzona…
Jak to być może?
A katów, przecie także Pan Bóg stworzył.
O Boże!
Który w jaskółce mieszkasz, co obłoki mija
I w jastrzębiu, co w locie jaskółkę zabija
W kwiatuszku, wypieszczonym w cieniu leśnych malin
I w tych, co i maliny, i kwiat podeptali.
Który stępujesz ogniem w pędzącym pocisku
I w mózgu świecisz, co od ciosu się rozpryska.
Który jesteś, i to mnie zdumiewa najwięcej,
Jednocześnie w Polaku, Moskalu i Niemcu….
O Boże!
Zstąp i zamieszkaj, błagam Cię.
Nie w dzieciach, nie w kwiatach;
Nie w czystych duszach, ani jasnych wodach,
Ale sercach katów!”
(Fragment wiersza „O Boże…” Kazimiery Iłłakowiczówny)
Ksiądz Wisiecki zabierze stąd do swojej parafii właśnie poświęcony obraz Matki Bożej Katyńskiej, a my… nooo właśnie! Myśli pomieszane – wybaczenie?, zrozumienie?, pamięć?, oburzenie?. Dziwny jest ten świat, a okrucieństwo jednego człowieka w stosunku do drugiego niewyobrażalne.
Kierunek Ostaszków - przed nami około 200 km.
Droga pełna dziur, pięknych rozwalających się domów, pozostawionych, albo na sprzedaż. Na 18 km przed Ostaszkowem ukazuje się naszym oczom biel cerkwi i klasztoru na tle błękitnego nieba. Zbliżamy się wzdłuż jeziora Seligior. Miejscowość wypoczynkowa. Podążamy mijając stragany z wędzoną i suszoną rybą.
Przy wejściu do klasztoru czytamy wmurowaną tablicę napisaną w języku polskim i rosyjskim.
„W tym monastyrze w okresie wrzesień 1939 - maj 1940 więziono funkcjonariuszy policji państwowej i policji województwa śląskiego, straży granicznej, straży więziennej oraz żołnierzy, żandarmerii korpusu ochrony pogranicza i innych formacji wojska polskiego. 6311 z nich skazano na śmierć. Miejscem mordu był Kalinin/Twer. Następnie, latem 1940 przywieziono do Ostaszkowa żołnierzy wojska polskiego z Litwy i Łotwy, a w latach 1944-45 żołnierzy AK. Cześć pamięci wszystkich zamordowanych, umęczonych, więzionych tu Polaków”.
Rodacy
Śpiewamy hymn, chwila ciszy. Wchodzimy do klasztoru. Obowiązkowym strojem kobiet są długie kwieciste spódnice i chusteczki na głowę, które wypożycza nam miejscowy duchowny. Przez chwilę bawimy się swoim wyglądem. To ubranie i słowa księdza Jana, przypominają nam o świętości miejsca. Wchodzimy do cerkwi. Pytamy o możliwość modlitwy ekumenicznej. Pierwsza reakcja jest mało obiecująca. W oczekiwaniu na decyzję kupujemy piękne ikony, różańce, ale również chleb i konfitury klasztorne. Odnajdujemy kopię obrazu Matki Bożej Częstochowskiej, ofiarowaną dwa lata temu przez Paulinów z Częstochowy.
Diakon Piotr – przedstawia się. Za jego zgodą odmawiamy modlitwy za zamordowanych Polaków. Duchowny opowiada o tragicznych losach klasztoru i Polaków tutaj zamordowanych. Składamy wiązankę z białych i czerwonych kwiatów. Już zrozumieliśmy, na czym polega spotkanie ekumeniczne.
Nie możemy odmówić zaproszenia na herbatę. Okazuje się, że czeka na nas również ciasto. Wyrywamy się z objęć gościnności. Przed nami jeszcze 250 km.
Pewnie kolację zjemy około godziny 23.00, ale jesteśmy spokojni, spełniliśmy patriotyczny obowiązek.
Złożyliśmy hołd naszym przodkom leżącym w obcej ziemi.
Dzień ósmy, poniedziałek, 21 maja 2012
Późnym rankiem opuszczamy z przyjemnością hotel, który mógłby zagrać w filmie z lat 60., albo lepiej. Po krótkich poszukiwaniach w dzielnicy skromnych domków jednorodzinnych odnajdujemy kościół rzymsko-katolicki… bardzo mały domek. Przygotowania do mszy. Starsze Panie - Polki są bardzo wzruszone, celebruje mszę aż dwóch księży. Zwykle msze są odprawiane raz w tygodniu w sobotę, na które przyjeżdża ksiądz ze Smoleńska. A przecież to 300 kilometrów w jedną stronę. Śpiew niesie się po ulicy, jeszcze nigdy nie było tylu katolików na jednej mszy. Ruszamy z hukiem motocykli do Daugavpils na Łotwie.
Granica
Okazuje się koszmarem. Jesteśmy zawiedzeni postawą służb rosyjskich. Indywidualna kontrola, wynosiliśmy wszystkie bagaże. Przetrzymano nas w dusznym pomieszczeniu z masą napastliwych komarów. Na pytanie, czy tak się postępuje z młodzieżą - zaniemówili i zakończyli w ciągu paru minut. Mimo wszystko straciliśmy ok. dwie godziny.
Łotwa
Na samym wstępie trafiamy na drogę bez asfaltu - w przebudowie. Trwa to kilkanaście kilometrów. Współczujemy motocyklistom. Pył przysłania widoczność.
Daugavpils
Wjeżdżamy z paradą przed Polski Dom. Wita nas przewodniczący Związku Polaków - p. Ryszard Stankiewicz z Małżonką. Czeka na nas piknik w ogrodzie. Głodomory nie dają się długo prosić. Przynieśliśmy podarki: książki, słodycze, maskotki. Swoją obecnością uświetnił wieczór p. Janusz Dawidowicz z Ambasady Polskiej w Rydze.
Śpiewamy pieśni patriotyczne, idzie nam coraz lepiej. Na pożegnanie Hymn - oczywiście wszystkie zwrotki. Hotel - pełne zaskoczenie, bardzo dobry. Wreszcie ciepła kąpiel.
Dzień dziewiąty, wtorek, 22 maja 2012
Daugavpils - ranek
Podchodzimy do Krzyża upamiętniającego cmentarz wojskowy z 1922 roku żołnierzy polskich, którzy polegli w walkach o wolność Łotwy. Cmentarz został zlikwidowany w 1954 roku przez władze sowieckie. Prochy poległych wraz ze żwirem pod grobami zostały użyte do budowy pobliskich dróg. W miejscu cmentarza zrobiono wysypisko śmieci. Z inicjatywy lokalnych Polaków wysypisko zostało zlikwidowane i postawiono duży betonowy krzyż z tablicami, na których są nazwiska poległych legionistów. W to miejsce pamięci przyszliśmy z flagami, banerem, zniczami i kwiatami. Idąc towarzyszyła nam muzyka legionistów.
Polska Szkoła im. Józefa Piłsudskiego
Dotarliśmy trochę spóźnieni. Na szkolnym boisku zebrali się uczniowie, szczelnie otaczali motocyklistów. Weszliśmy z flagami i śpiewem. Krótko opowiedzieliśmy o celu naszego Rajdu. Pokazaliśmy trasę. Wspólnie odśpiewaliśmy kilka piosenek, a nawet były tańce. Pora jechać dalej.
Nie zauważyliśmy, kiedy przekroczyliśmy granicę z Litwą.
Zułów
Wjeżdżamy w piękną polną drogę. Pejzaż naprawdę sielski. Upał. Parkujemy pod rozłożystym drzewem.
Dochodzimy, a motocykle dojeżdżają do miejsca urodzin Józefa Piłsudskiego. Dąb oraz kamień wskazują to miejsce. Dolny napis został napisany większym drukiem niż reszta: „Dał Polsce wolność, granice, moc i szacunek POLSKA POWSTAŁA BY ŻYĆ”, a nad tym tekstem: „Dąb, jako symbol wieczności, posadzony został 10 października 1937 roku przez Prezydenta Rzeczypospolitej Ignacego Mościckiego i Marszałkową Aleksandrę Piłsudską w miejscu kolebki pierwszego Marszałka Odrodzonej Polski JÓZEFA PIŁSUDZKIEGO." Domu nie ma, spalił się, kiedy mały Ziuk miał 7 lat. Miejsce zostało wykupione przez Polaków, łączenie aż 3ha. Teren zadbany, jesteśmy bardzo mile zaskoczeni. Stojący obok dom, dawne czworaki dworskie, jeszcze straszą swoim wyglądem. Ale mamy nadzieję, że zostaną również wykupione. W podniosłej atmosferze śpiewamy pieśni, które kochał Naczelnik. Kładziemy kwiaty z szarfą upamiętniającą naszą Rajd oraz biało-czerwone znicze. Przy pomniku spotykamy starsze małżeństwo. Obydwoje urodzili się w okolicach Zułowa. W latach 50. opuścili swój dom, mieszkają w Jeleniej Górze.
Powiewiórka
Przejeżdżamy około 5-7 kilometrów. Piękny drewniany kościół- to miejsce chrztu 10 - dniowego Józefa Piłsudskiego. Zachowała się chrzcielnica, srebrne naczynie wielkości wazy. Mszę Świętą celebrują nasi księża. Jest podniosła atmosfera, flagi. Ksiądz Jan przypomina nam wizytę w kościele w Zuzeli - miejsce chrztu równie wybitnego Polaka - Prymasa Tysiąclecia Stefana Wyszyńskiego. Obaj Ci wielcy Polacy byli z małych miejscowości, a osiągnęli najwyższe godności. Szukali swojej drogi używając talentów, które otrzymali od Boga. Poszli za swoim posłannictwem nie zbaczając z wybranego kierunku. Ksiądz Jan życzył nam wytrwałości w naszych poszukiwaniach.
Dokonujemy historycznego wpisu do pamiątkowej księgi.
„Modlitwa o pokój
Boże, od którego pochodzą święte pragnienia, prawe zamiary i dobre czyny, użycz swoim sługom pokoju, jakiego świat mu dać mu może; niech serca nasze będą poddane Twojej woli, a czasy, w których żyjemy, niech za łaską Twoją będą spełnione i wolne od grozy nieprzyjaciół. Przez Chrystusa, Pana Naszego. Amen.
W miejscu chrztu Wielkiego Rodaka Józefa Piłsudskiego
Uczestnicy IV Rajdu Szlakiem Hymnu
Powiewiórka 22.05.2012r.”
Wilno
Cmentarz na Rossie
Dojeżdżają do nas nowi uczestnicy rajdu motocyklowego, przyjechali ze Szczecina. Wchodzimy i zatrzymujemy się przy grobie Matki Józefa Piłsudskiego, gdzie złożono również serce Marszałka. Każdy uczestnik trzyma znicz lub flagę. Śpiewamy pieśni patriotyczne i Hymn Narodowy. Ze zniczy tworzymy flagę Narodową. Przy grobie, flagi trzymają motocykliści. Przewodnik pokazuje nam również grób pierwszej żony Naczelnika i jego młodszego brata. Jesteśmy przy grobie Lelewela. Podoba nam się grób młodej dziewczyny. Anioł na grobie sprawia wrażenie unoszącego się nad nami. Jeszcze w pełnym słońcu jedziemy do restauracji na obiad. Jemy gorący, smaczny obiad w przyjemnie chłodnej piwnicy. A teraz już tylko do hotelu, podziwiając po drodze ulice Wilna. Zaciekawieni oczekujemy jutrzejszego zwiedzania miasta. Hotel o nazwie KAROLINA – wśród nas jest Karolina, czyżby to była jej rezydencja? Miejsce to jest przytulne, miłe i eleganckie.
Dzień dziesiąty, środa, 23 maja 2012
Wilno
Dzień zaczynamy od pysznego śniadania. Jesteśmy w Wilnie, w dawnym Wielkim Księstwie Litewskim, w dawnej II Rzeczpospolitej.
Z miastem wiąże się legenda o Giedyminie, władcy Litwy. Gdy był on na Wileńszczyźnie, podczas odpoczynku po polowaniu przyśnił mu się żelazny wilk. Giedymin poradził się kapłana, co mogła oznaczać ta wizja. Doradził on mu, jak najszybsze wybudowanie twierdzy w tym miejscu. Tak też się stało.
Kościół św. Piotra i Pawła
Pierwszym punktem naszej wycieczki jest Kościół św. Piotra i Pawła na Antokolu. Został on ufundowany przez Michała Paca. Ciekawa jest historia jego powstania. Podczas potopu szwedzkiego ziemie te były najeżdżane przez Kozaków i wojska rosyjskie. Michał Pac, waleczny szlachcic, uczestnik niejednej bitwy, skrył się na Antokolu, gdzie w zamian za ratunek obiecał wybudować wspaniały kościół. (…) W 1768 roku Pac sprowadził architekta Zaora. Prace nad budową kościoła trwały osiem lat. Po śmierci szlachcica, jego ciało pochowano pod posadzką świątyni, zgodnie z testamentem, aby ludzie deptali jego prochy, w celu wymazania grzechów Paca. Według miejscowych przekazów podczas burzy w tablicę nagrobną Paca uderzył piorun, uszkadzając ją. Ludzie uznali to za boski znak, oznajmiający, że grzechy szlachcica zostały zmazane.
W kościele znajduje się ponad 2000 rzeźb ludzkich. Jest tam sześć kaplic, położonych chronologicznie: od chwili chrztu aż do momentu zmartwychwstania: Kaplica świętych królowych, ze znajdującymi się tam obrazami św. Kingi, Jadwigi Śląskiej, Teodory. Naszą uwagę zwraca przepiękny, kryształowy żyrandol w kształcie łodzi, zawieszony pod stropem świątyni, podarowany przez Łotyszów w roku 1905.
Ambasada RP w Wilnie
Później spotkanie w Ambasadzie RP w Wilnie, dawnym pałacu Sapiehów i Paców. Po życzliwym przyjęciu i poczęstunku, wspólnie odśpiewujemy Hymn. Pan Ambasador Janusz Skolimowski odkrywa przed nami sekrety życia ambasadora. Z Jego relacji dowiadujemy się wielu interesujących rzeczy. Ambasador mówi nam o polskim eksporcie na Litwę, wartym 3 mld Euro, co biorąc pod uwagę stosunek wielkości tych krajów, jest bardzo znaczącą kwotą. W swojej wypowiedzi wspomina też o ogromnym wpływie Polski na litewską gospodarkę, sytuacji polsko-litewskiej, a także wyborze studiów, potrzebnych, aby móc zostać dyplomatą. Na koniec informuje nas o zbliżającym się Turnieju Piłki Nożnej Ministerstw Spraw Zagranicznych Krajów Bałtyckich – Baltic Cup.
Dalej litewski Pałac Prezydencki, dawna siedziba biskupów, a w II RP reprezentacyjny budynek władz, gdzie przebywali m.in. prezydent Ignacy Mościcki i Marszałek Józef Piłsudski.
Ostra Brama
Śpieszymy się na mszę u podnóża obrazu Matki Boskiej Ostrobramskiej. Ostra Brama to jedyna zachowana z dziewięciu bram umożliwiających dawniej przejazd przez miasto.
Zwiedzamy wiele kościołów znajdujących się niejednokrotnie na tej samej ulicy. Wszystkie są przepiękne, monumentalne, z mnóstwem rzeźb i ozdób.
Msza święta odprawiana jest w koncelebrze. Ksiądz Jan wygłasza ciekawe kazanie. Najbardziej urzeka nas historia z czasów dzieciństwa księdza. Będąc chłopcem, musiał opiekować się siostrą w czasie gdy jego koledzy grali w piłkę. Mimo ogromnej niechęci do powierzonego mu zadania, ksiądz nauczył się z czasem szacunku do starszych i rodziców, szacunku dla kobiet, a także roli obowiązków w naszym życiu. Takie też było przesłanie kazania.
Czas wolny to przerwa na zakupy; każdy z nas udaje się w celu zakupienia upatrzonych pamiątek. A dorośli poszli na kawę.
Republika Zarzecza
Przy rzece Willi, po przejściu mostu ku naszemu zaskoczeniu wita nas „Republika Zarzecza Państwo” artystów, z własną konstytucją. Coś, jak Watykan, tylko mniej poważne. Np. pies ma swoje prawa...
Niestety kończymy zwiedzanie. Wilno to piękne miasto, wciąż wielonarodowe i wielokulturowe, jak za dawnych lat. Miło jest słyszeć na ulicach ojczysty język i posługiwać się nim w rozmowach z mieszkańcami. Tak, Wilno ma w sobie urok, który dostrzegamy na każdym kroku. Mamy nadzieję, że tu jeszcze wrócimy, gdyż nie sposób w tak ograniczonym czasie, jak jeden dzień, poznać wszystkie zakątki tego miasta.
Dzień jedenasty, czwartek, 24 maja 2012
Wilno-Giby
Po przejeździe przez granicę litewsko-polską naszym pierwszym przystankiem była wieś Giby, położona w malowniczych Mazurach pomiędzy jeziorami Gieret i Pomorze. Jest to miejsce pamięci ofiar „Obławy Augustowskiej”. We wsi znajduje się pomnik zamordowanych w lipcu 1945 roku przez NKWD. Mimo punktualnego wyjazdu dojechaliśmy z lekkim opóźnieniem. Czekali już tam na nas nasi motocykliści wraz z uczniami Gimnazjum w Gibach. Po złożeniu wieńca, odśpiewaniu „Mazurka Dąbrowskiego” oraz innych pieśni patriotycznych przystąpiliśmy do wspólnej modlitwy. W autokarze wysłuchaliśmy prelekcji na temat „Obławy Augustowskiej”. Specjalnie przyjechał p. Paweł Kalisz z IPN w Białymstoku. Była to akcja przeprowadzona głównie przez siły Wojsk Wewnętrznych NKWD oraz Armii Czerwonej. Miała ona na celu spacyfikowanie całych wsi w celu likwidacji polskich oddziałów partyzanckich znajdujących się na terenie Puszczy Augustowskiej. Efektem tego przedsięwzięcia było aresztowanie ok. 2000 osób należących do partyzantki. Do dnia dzisiejszego nie odnaleziono 600 osób, nikt nie wie gdzie spoczęły ich ciała.
Giby-Studzienicza
Następnym etapem naszej podróży była miejscowość o nazwie Studzienicza, która do 1973 roku była samodzielną wsią, później została częścią Augustowa w woj. podlaskim. Mieliśmy okazję zwiedzić zabytkowy drewniany kościół pod wezwaniem Matki Boskiej Szkaplerznej oraz kaplicę Najświętszej Marii Panny, w której zobaczyliśmy niesamowity obraz Matki Boskiej. Nieopodal znajduje się też studnia, z którą wiąże się ciekawa legenda krążąca wśród mieszkańców. Podobnież woda znajdująca się w studni ma leczniczą moc dzięki, której leczy choroby ludzi i zwierząt. Podczas przedostatniej wizyty papieża Jana Pawła II w 1999 roku postanowił On odwiedzić to cudowne miejsce, a na jego cześć wzniesiono pomnik z Jego podobizną. Po krótkiej historii tego miejsca opowiedzianej przez Panią przewodnik mieliśmy chwilkę na zrobienie zdjęć poczym zasiedliśmy w kółku i śpiewaliśmy piosenki i pieśni, których uczy nas p. Danusia i p. Jan. Najlepiej nam wychodzi Marsz Pierwszej Brygady.
Augustów
Kolejnym punktem naszej wycieczki był Augustów, miejscowość położona w woj. podlaskim. Odbyła się tam msza św., przed którą mieliśmy godzinę czasu wolnego na zjedzenie obiadu we własnym zakresie. Msza celebrowana była przez księdza biskupa Jerzego Mazura w kościele pod wezwaniem św. Jana Chrzciciela. Ksiądz Biskup był w Irkucku w Rosji duchownym niepokornym i mógł wyjechać tylko w jedną stronę. Była to niesamowita uroczystość, na którą niestety nie udało nam się dotrzeć zgodnie z czasem, ponieważ zbłądziliśmy... w tym małym mieście. Po zakończonej eucharystii ruszyliśmy w dalszą podróż.
Augustów-Waszeta
Po dość wyczerpującym dniu droga do Waszety okazała się dobrym czasem, aby odpocząć lub zdrzemnąć się. Jechaliśmy ok. 200 km do ośrodka wypoczynkowego Waszeta. Gdy dotarliśmy na miejsce udaliśmy się na kolację. Następnie odbyło się zakwaterowanie do domków letniskowych. Po zakwaterowaniu mieliśmy chwilkę, aby przygotować się do wspólnego ogniska. Podczas zabawy przy ogniu wszyscy mieli świetne nastroje, pomimo iż kilka osób postanowiło nie uczestniczyć w ognisku. Były śpiewy i tańce oraz cudowna muzyka płynąca wprost z akordeonu p. Janka do naszych serc i dusz. Był to świetny czas, aby młodzież mogła zintegrować się z motocyklistami oraz z opiekunami, ponieważ przy ogniu wszyscy są równi… Po zakończonej zabawie wszyscy oddalili się do swoich domków, aby iść spać.
Ten dzień uważamy za bardzo udany…
Dzień dwunasty, piątek, 25 maja 2012
Dzień rozpoczął się wczesnym świtem. Wyjazd z leśnego ośrodka wypoczynkowego w Waszecie. Niewielkim duktem dojeżdżamy do trasy na Gdańsk. Dookoła las i las. Niewiele różni się on od tego na Litwie czy w Rosji. Tylko wydaje się bliższy, bo nasz – polski. Sosny i brzozy też jakieś takie nasze. Tamte leśne zakątki kryły straszne prawdy i nie całkiem jeszcze znaną na świecie historię. Wydaje się nam, że lasy na północy Polski (okolice Augustowa i Gdańska) są wolne od wspomnień mordu i śmierci. Nic bardziej mylnego. W okolicy Gdańska autokar zmierza ku półwyspowi Westerplatte. 1 września 1939 roku salwa z okrętu Schleswig-Holstein na Westerplatte była drugim tuż po bombardowaniu Wielunia atakiem na Polskę rozpoczynającym II wojnę światową. Z parkingu ruszamy ku ogromnemu obeliskowi na wzgórzu. Z przodu baner z flagami i my czwórkami przy akompaniamencie marszowym. To siła naszej grupy, śpiewamy i maszerujemy. Z lewej strony wyłaniają się portowe żurawie i wody Zatoki Gdańskiej. Mijamy ogromny napis „Nigdy więcej wojny”. Krętym chodnikiem dochodzimy do obelisku na szczycie. Monument wyraźnie góruje nad okolicą - biały z nazwami miejsc walk polskiego żołnierza: La Manche, Dunkierka, Morze Śródziemne, Atlantyk, Narwik, Murmańsk, Hel, Oksywie, Westerplatte, poczta gdańska, Gdynia. Powiewają flagi, podwójnie dumnie brzmią słowa hymnu. W zadumę wprawia nas modlitwa księdza Jana Zalewskiego i recytacja Karola Podsiadło:
Konstanty Ildefons Gałczyński 1939 r.
„Pieśń o żołnierzach z Westerplatte”
Kiedy się wypełniły dni
I przyszło zginąć latem,
Prosto do nieba czwórkami szli
Żołnierze z Westerplatte.
(A lato było piękne tego roku).
I tak śpiewali: Ach, to nic,
Że tak bolały rany,
Bo jakże słodko teraz iść
Na te niebiańskie polany.
(A na ziemi tego roku było tyle wrzosu na bukiety)
W Gdańsku staliśmy jak mur,
Gwiżdżąc na szwabską armatę,
Teraz wznosimy się wśród chmur,
Żołnierze z Westerplatte.
I śpiew słyszano taki: -By
Słoneczny czas wyzyskać,
Będziemy grzać się w ciepłe dni
Na rajskich wrzosowiskach.
Lecz gdy wiatr zimny będzie dął
I smutek krążył światem,
W środek Warszawy spłyniemy w dół,
Żołnierze z Westerplatte.”
Kończymy ceremonię myśląc o dowodach, o których opowiedział nam p. Tomasz, dorosły uczestnik rajdu, o majorze Henryku Sucharskim i Franciszku Dąbrowskim - dowódcach bohaterskiego Westerplatte.
Obrońcy północnej granicy stali jak mur, a przykładem heroizmu jest postawa Polaków walczących za ojczyznę.
Zmierzamy na parking, a każdy z nas myśli i rozważa słowa Jana Pawła II „Każdy ma swoje Westerplatte”.
Spotkanie z arcybiskupem Leszkiem Sławojem Głódziem zapamiętamy wszyscy bardzo miło. Jego Ekscelencja ugościł nas serdecznie w Parafii św. Ignacego na Starych Szkotach, gdzie korzystając z okazji, zadaliśmy mu kilka pytań. Pierwsze dotyczyło związku Arcybiskupa z naszym rajdem „Szlakiem Hymnu”. Jego Ekscelencja wyjaśnił, że od lat młodzieńczych jego pasją były motory, a sam w dzieciństwie miał własną maszynę. Jednakże rajd, jako, iż propaguje wartości ponadczasowe: „Bóg, Honor, Ojczyzna”, wzbudził zainteresowanie Arcybiskupa. Tak to Jego Ekscelencja połączył swoje zainteresowania z ideałami, samemu przejeżdżając z motocyklistami kawałek naszej trasy w Gdańsku.
Drugie pytanie miało na celu wyjaśnienie przejścia Arcybiskupa z Warszawy do Trójmiasta. Jego Ekscelencja wytłumaczył to wolą Ojca Świętego, który cytuję, „uznał, iż lepiej wypełnię swe obowiązki tutaj”.
Chcieliśmy jeszcze wiedzieć, jak wygląda Jego typowy dzień. Tutaj Ksiądz Arcybiskup uśmiechnął się i powiedział: „Zaczynamy od wysłuchania śpiewu ptaków o szóstej, kończąc na nim wieczorem”. Następnie wyliczył czynności, które musi wykonać każdego dnia. Pierwsza jest modlitwa o szóstej rano, potem praca w kurii, spotkania z przeróżnymi osobami, a na odprawianiu mszy, bierzmowaniu i komuniach kończąc. Wraca do domu najczęściej o 22.00.
Dzień trzynasty, sobota, 26 maja 2012
Dzisiejszy dzień musieliśmy rozpocząć bardzo wczesną pobudką, ponieważ już o godzinie 6.00 mieliśmy śniadanie. Jak zwykle po 45 min. wyjechaliśmy na trasę.
Pierwszym punktem programu była Msza Św. z udziałem Księdza Infułata w Lubaniu. Do tej gościnnej parafii zaprosił nas proboszcz ks. Zbigniew Wysiecki, który uczestniczył w Rajdzie. Był tym, który zabezpieczał motocyklistów od strony technicznej. Była to nasza ostatnia msza na tym rajdzie. Wybraliśmy się do Będomina, gdzie znajduje się Muzeum Hymnu Narodowego. Znajduje się w dworku, w którym urodził się Józef Wybicki. Mogliśmy zobaczyć eksponaty związane z „Mazurkiem Dąbrowskiego”. Po zwiedzeniu tego miejsca udaliśmy się do pobliskiej Kościerzyny, gdzie prowadzili nas okoliczni motocykliści. Na rynku w centrum miasta spotkaliśmy się z władzami i mieszkańcami, a ks. Jan Zalewski miał okazję do opowiedzenia o naszym rajdzie.
Czas nas gonił, więc musieliśmy się przemieścić do kolejnej miejscowości, którą był Szymbark. Jest tam Centrum Edukacji i Promocji Regionu, którego pomysłodawcą i właścicielem jest Daniel Czapiewski. Serdecznie dziękujemy za bezinteresowne przyjęcie. Dziękujemy również ks. Zbigniewowi za pomysł i urzeczywistnienie tej wizyty. Na terenie Centrum znajduje się dużo obiektów związanych z historią Kaszub. Początkowo odbyła się konferencja w hotelu, na której wszyscy mieli okazję powiedzieć, co sądzą o naszym projekcie. Wypowiedzi były bardzo szczere i wzruszające, niektóre do tego stopnia, że mówcy nie mogli powstrzymać się od łez (zamieścimy teksty w najbliższym czasie!) Po konferencji mieliśmy okazję samodzielnie upiec chleb, każdy przygotował sobie własny bochenek, wszystkie były przygotowane z naturalnych składników, wyglądały pysznie. Potem udaliśmy się do biesiadnej sali, w której znajduje się deska mająca aż 35 m. i 68 cm. (otrzymała ona tytuł najdłuższej deski na świecie i było tak przez 9 lat - zapisani do Księgi Guinessa). Miejscowy zespól ludowy śpiewająco przedstawił nam kaszubski alfabet. I przygrywał nam przez cały czas naszego ufundowanego poczęstunku. Gdy byliśmy już najedzeni przyszedł przewodnik i pokazał nam tablice barw Kaszub. Niebieski jak woda, żółty jak zboża i słońce, czerwony jak krew przelana przez Polaków, granatowy jak kolor naszego morza, zielona jak lasy, czarny jak ziemia. Działalność Centrum zapoczątkował Związek Sybiraków poprzez organizacje Światowych Zjazdów Sybiraków. Zwiedzanie rozpoczęliśmy od złożenia kwiaty przy kamieniu upamiętniającym wywóz Polaków na Sybir. Dom Sybiraka, liczący ponad 240 lat. Drewniana chata zamieszkiwana przez polskich zesłańców w XVIII wieku (konfederatów barskich) przeniesiona z miejscowości Zapleskino, położonej 360 km. na północny wschód od Irkucka.
- Model rampy załadowczej z oryginalnym parowozem i doczepionymi wagonami typowego składu towarowego. Zrobiły na nas wielkie wrażenie baraki zesłańców. Barak zakupiony i przewieziony z Irkucka. Rosjanie nie mogli uwierzyć w ideę tego zakupu. Był kontrolowany 50 razy, włącznie z nawierceniami w belkach.
- Replika Bunkra Tajnej Organizacji Wojskowej Gryf Pomorski z towarzyszącą mu ekspozycją, poświęconą żołnierzom pomorskiego i kaszubskiego ruchu oporu podczas II wojny światowej. Przeżyliśmy chwile grozy - symulację nalotu bombowego w pełnych ciemnościach.
- Dom do góry nogami - jedyny obiekt nie wiążący się z historią, a doprowadzający nas do łez ze śmiechu.
Po przyjemnościach przyszedł czas na pracę! Poszliśmy pomóc przy cięciu ogromnego drzewa na deski. Każdy miał okazję spróbować chwilę popiłować tradycyjną piłą.
Odwiedziliśmy jeszcze kościółek Wspólnoty Narodów. A wszytko się zaczęło od zniszczonych i zjedzonych przez korniki (zagłuszały kazania) ławek ze starego kościółka po sąsiedzku. Właściciel Centrum zaproponował „zamianę” stare na nowe. I tak powstał Kościół pełen pamiątek z różnych zakątków Polski.
Gościnność i nasze zainteresowanie zatrzymało nas. ale warto było poświęcić ten czas na obejrzenie Kaszubskiego Centrum w Szymbarku. Około godziny 23.00 pewnie dotrzemy do Warszawy.
Redemptoris Mater - Matka Odkupiciela w Bobrówce - o Rajdzie Szlakiem Hymnu 2012, 7 dni Gryfina
Podsumowanie IV Rajdu Szlakiem Hymnu 2012