VI Rajd Szlakiem Hymnu „Słuchaj jeno, pono nasi Biją w tarabany”

VI Rajd Szlakiem Hymnu „Słuchaj jeno, pono nasi Biją w tarabany”

100 lat wybuchu I Wojny Światowej - Legiony Józefa Piłsudskiego

26 kwietnia - 10 maja 2014
Trasa: Polska - Węgry - Serbia - Rumunia - Polska

Polecamy:

Szósta, nietypowa lekcja patriotyzmu została oficjalnie zakończona. Spotkanie z uczestnikami Rajdu, ich rodzicami, nauczycielami oraz przedstawicielami Dzielnicy Targówek odbyło się 22 października 2014 r. w Urzędzie Dzielnicy.

Uczniowie wyłonieni w dwóch konkursach odebrali z rąk Burmistrza – Grzegorza Zawistowskiego, Dyrektor Domu Kultury „Zacisze” – Bożenny Dydek oraz pomysłodawcy projektu – ks. Jana Zalewskiego dyplomy i podziękowania. Uroczysty moment uświetnił występ Warszawskiego Chóru Chłopięcego i Męskiego działającego przy Uniwersytecie Fryderyka Chopina pod kier. prof. Krzysztofa Kusiel-Moroza.

Zapraszamy do lektury relacji uczestników VI Rajdu Szlakiem Hymnu. Młodzież zaprasza na fan page Szlakiem Hymnu.  Zachęcamy również do obejrzenia rozmowy, którą przeprowadziła Karolina A. Jakobsche w TVP Warszawa z Bożenną Dydek, dyrektor DK Zacisze i kierowniczką Rajdu. Panie rozmawiały 23 kwietnia 2014 w programie „Dzień dobry Warszawo” o nietypowej lekcji historii, trasie, programie i poznawaniu siebie. 

Relacja uczestników Rajdu:

26 kwietnia 2014

Pierwszego dnia udaliśmy się do Dworku „Milusin” Józefa Piłsudskiego w Sulejówku. W owej miejscowości nabywali nieruchomości przedstawiciele polskiej elity politycznej, kulturalnej i naukowej.
Po złożeniu przez Józefa Piłsudskiego obowiązków Naczelnika Państwa i Wodza Naczelnego, cała rodzina Piłsudskich, przeniosła się z Belwederu do Sulejówka.
„Milusin” stał się pierwszą od czasu Zułowa prawdziwym domem Józefa Piłsudskiego. Tu napisał m.in. prace historyczne o Powstaniu Styczniowym i wojnie 1920 roku, artykuły, wywiady i liczne wykłady. Każde jego imieniny były świętem Sulejówka. „Milusin” był miejscem wypoczynku i rodzinnej prywatności.
Dzięki staraniom towarzystwa przyjaciół Sulejówka „Milusin” został w 1988 roku wpisany na listę zabytków, a gdy w 1990 roku rodzina Marszałka powróciła z emigracji do wolnej Polski, podjęła starania o ulokowanie w Dworku Muzeum Józefa Piłsudskiego. Na rok 2016 planuje się ukończenie budowy nowoczesnego kompleksu muzealno-edukacyjnego.
Następnie udaliśmy się do Częstochowy, gdzie o godzinie 21:00 rozpoczął się Apel Jasnogórski. Jest to modlitwa kierowana przez wstawiennictwo Królowej Polski w intencji Polski i Kościoła.
Apel Jasnogórski był dla wszystkich ogromnym przeżyciem, ponieważ znajdowaliśmy się tam w wigilię kanonizacji Jana Pawła II i Jana XXIII. Wydarzenie to było transmitowane w ogólnopolskiej telewizji.

27 kwietnia 2014

Rankiem opuściwszy gościnne progi klasztoru sióst Brygidek w podjasnogórskiej dzielnicy Częstochowy skierowaliśmy się w stronę Cieszyna. Po drodze we wsi Górki Wielkie pod Skoczowem zawitaliśmy do muzeum Zofii Kossak-Szczuckiej. Muzeum znakomitej pisarki opiekuje się obecnie wnuczka Zofii Kossak-Szczuckiej – Pani Anna Fenby-Taylor. Muzem mieśći się na terenie dawnego dworku Tadeusza Kossaka, brata bliźniaka wytrawnego malarza koni i scen batalistycznych – Wojciecha Kossaka. Fotografia obydwu braci bliźniaków zdobi piętro muzeum. Rzeczywiście byli podobni do siebie jak przyslowiowe „dwie krople wody”.
Pani Fenby-Taylor ciepło opowiadała o historii rodziny i dokonaniach swej babki. Uznaną pisarką Zofia Kossak – Szczucka była już przed II wojną światową. Zasłynęła przede wszystkim trylogią na którą składają się opowieści: „Krzyżowcy”, „Król Trędowaty” i „Bez Oręża”. Pisarka jako pierwsza ukazała w tym cyklu dramatyzm i złożoność wydarzeń okresu wypraw krzyżowych. Nie wszyscy krzyżowcy byli kryształowymi postaciami, a na wyprawy wojenne wyruszali nie tylko z pobudek religijnych, ale motywowała ich często chęć zysku – łupów wojennych.
Powieść „Bez Oręża” traktująca o św. Franciszku okazała się bestsellerem na rynku anglosaskim i nawet została rozpropagowana w armii amerykańskiej.
Podczas II wś. Zofia Kossak-Szczucka zmuszona była ukrywać się przed Gestapo pod przybranymi nazwiskami w okupowanej Warszawie. Byłą wspołzałożycielką organizacji mającej pomagać eksterminowanym przez Niemców Żydom – Żegoty. Współpracowała z takimi ludźmi jak Irena Sendlerowa czy Jan Karski, którego setną rocznicę urodzin niedawno obchodziliśmy. Tak jak oni, została wyróżniona tytułem „Sprawiedliwych wśród narodów świata”. Po II wś. Zamieszkała wraz ze swym mężem w Anglii, gdzie w Kornwalii prowadziła gospodarstwo rolne, a opuszczony przez rodzinę dwór w Górkach Wielkich w maju 1945r. spłonął.
Zofia Kossak-Szczucka wróciła do Polski po najmroczniejszym okresie czasów stalinowskich, lecz i tak naraziła się władzom Polski Ludowej, podpisując list „34” oraz odmawiając przyjęcia nagrody państwowej od reżimu, który nie uznaje wolnośi religijnej. Była to reakcja pisarki na zaaresztowanie przez władze komunistyczne pielgrzymującego po Polsce z okazji obchodów millenium Chrztu Polski kopii obrazu MB Częstochowskiej. „WOLNOŚĆ NIE MA CENY” zakończyła swą opowieść Pani Anna Fenby-Taylor.
Po zwiedzeniu muzeum pisarki, Pani Taylor zaprowadziła nas do oddalonej o 400m stanicy harcerskiej, w której przed wojną odbywały się obozy harcerzy, a gospodarzem tego miejsca był Aleksander Kamiński. Lato 1939r. spędzili tu: „Alek”, „Rudy” i „Zośka”, późniejsi bohaterowie Szarych Szeregów. Niestety obecnie budynek wymaga gruntowanego remontu, a odpadające tynki elewacji nie wystawiają najlepszego świadectwa instytucjom powołanym do zachowania spuścizny historycznej.
Niestety, stanowi to kolejny dowód na to, że jeśli zachowania pamięci i dziedzictwa historycznego nie wezmą w swoje ręce pasjonaci, czy potomkowie bohaterów kart polskiej historii (tak jak rodzina córek J. Piłsudskiego w Sulejówku, czy wnuczka Zofii Kossak-Szczuckiej w Górkach), to zabytkowe obiekty pogrążone w zapomnieniu i obojętności otoczenia często pozostają zaniedbane.
Na runku cieszyńskim powitał nas przewodnik p. Ryszard Syrokosz. Wiedząc, że będzie oprowadzał uczestników Rajdu Szlakiem Hymnu Narodowego, opowiedział nam o związkach z Cieszynem autora słów Hymnu Polski – Józefa Wybickiego – konfederaty barskiego, który gościł tam dwukrotnie. Za pierwszym razem przebrany w chłopski strój, udając niemowę, „dogonił” w Cieszynie uchodzącego z Ukrainy Biskupa kamienieckiego Andrzeja Krasińskiego. Za drugim razem, gdy po upadku Baru sztab konfederacji barskiej ulokował się właśnie w Cieszynie, Józef Wybicki w domu „Pod brunatnym jeleniem” dostał awans na stopień pułkownika.
Wartym odnotowania jest fakt, że to właśnie w Cieszynie wygasł ród Piastów. W kamienicy przy rynku głównym w roku 1653 dokonała żywota ostatnia przedstawicielka rodziny piastowskiej – księżna cieszyńska Elżbieta Lukrecja.
Następnie poszliśmy do studni Trzech Braci – Bolka, Leszka i Cieszka – synów czeskiego księcia Lecha. W miejscu ich spotkania postanowili założyć gród Cieszyn.
W XI w. Rotundzie Św. Mikołaja odbyła się celebrowana przez ks. Jana Zalewskiego Msza Święta. Ksiądz porównał uczestników Rajdu, ubranych w rajdowe, czerwone koszulki do iskier Miłosierdzia Bożego, niosących światło miłości i szlachetności. Przypomniał, że czwarte przykazanie dekalogu: „Czcij ojca swego i matkę swoją” odnosi się również do poszanowania Ojczyzny, którą to my sami współstanowimy.
Po mszy nastąpiła uroczystość złożenia kwiatów pod pomnikiem ku czci Legionistów Śląskich, poległych za Polskę, zwanym potocznie „Cieszyńską Nike”. Sześć kartuszy na tym pomniku upamiętnia żołnierzy polskich poległych w latach 1919-20 podczas agresji wojsk czechosłowackich pod dowództwem płk Snijdarka na etnicznie polską część Śląska Cieszyńskiego, tzw. Zaolzia.
Dzień zakończyła wizyta w znakomitym Muzeum 4 Pułku Strzelców Podhalańskich. Muzeum jest prywatną inicjatywą Pana Krzysztofa Nieściora i mieści się w piwnicy jego kamienicy. Zwiedzanie ekspozycji muzealnej stanowiło niezapomniane przeżycie dla rajdowiczów, gdyż można było dotknąć eksponatów. Trzymanie w rękach oryginalnego mausera, czy pistoletu VIS-a, obudziło chłopców nawet w dorosłych uczestnikach Rajdu.
Sebastian Raczyński (dorosły uczestnik)

28 kwietnia 2014

Dziś wyruszyliśmy przez graniczną rzekę Olzę do części Śląska Cieszyńskiego, znajdującego się „pod administracją Republiki Czeskiej” jak to ujął wczoraj nasz przewodnik. W Cierlicku znajduje się monument upamiętniający miejsce katastrofy lotniczej, w której zginęli polscy lotnicy: porucznik pilot Franciszek Żwirko oraz inż. Stanisław Wigura. Na miejscu czekali na nas motocykliści, ks. Jan Zalewski oraz pasjonat-przewodnik pan Przywara. Po wspólnym odśpiewaniu Hymnu Polski i odmówieniu modlitw za dusze obu lotników, pan Przywara z przejęciem opowiadał o okolicznościach, w których Żwirko i Wigura wystartowali do wieczności 11 września 1932 r. Pomnik stanowi kamienny cokół, na którym półnaga postać podniebnego herosa w pilotce, opierając się o filar śmigła wznosi w niebo pęk wawrzynu – symbolu zwycięstwa.
Z Cierlicka wyruszyliśmy do Jabłonkowa – polskiej wsi na Zaolziu. Na miejscowym cmentarzu przytłaczająca większość nagrobków upamiętniała zmarłych o polskich nazwiskach. Wspólnie z motocyklistami złożyliśmy kwiaty i znicze pod monumentami upamiętniającymi pięciu Legionistów Polskich poległych w walkach o niepodległość Polski oraz na miejscowym grobie nieznanego żołnierza.
Przy głównej ulicy Dukielskiej w domu 137, w którym Józef Piłsudski  spędzał Wigilię w 1914 r., pan Jakubek urządził lokalne muzeum, przedstawiające udział Zaolziaków w walkach II wojny światowej. Oprócz pamiątek wśród, których są m.in. mundur żołnierski Armii Andersa, czy 24 Pułku Ułanów z I Dywizji, Pan Jakubek zebrał wiele relacji uczestników walk. Zaolziacy w czasie niemieckiej okupacji byli przymusowo wcielani do armii niemieckiej, lecz przy każdej nadarzającej się okazji przechodzili na stronę aliantów. Na szczególną uwagę zasługują losy Jana Gazura, który z pierwszej linii pozycji niemieckich, przeszedł na polską stronę w czasie najgwałtowniejszego etapu bitwy pod Monte Cassino. Epizod ten opisuje barwie Melchior Wańkowicz w swojej „Bitwie pod Monte Cassino”. Czynu tego omal nie przypłacił życiem – biegnąc w stronę polskich pozycji z daleka krzyczał „Nie strzelajta! Jo Polok z Śląska Zaolziańskiego”. Jego mundur z armii Andersa muzeum eksponuje w pierwszej sali.   
Druga, bardzo ciekawa historia dotyczy losów Pawła Grodzińskiego, funkcjonującego także pod nazwiskiej Mrózek. Paweł Mrózek przechodząc na stronę aliantów przybrał nowe nazwisko, aby uchronić rodzinę przed niemieckimi represjami, a w razie dostania się do niemieckiej niewoli, nie zostać rozstrzelanym jako dezerter. Zanim przetransportowano go do Szkocji, gdzie stacjonowała Dywizja Pancerna gen. Maczka, zanim wziął udział w 30-dniowych bojach o Maczugę, gdzie zdobył prezentowany w gablocie zegarek – warte przytoczenia są okoliczności jego przejścia do wojsk alianckich. Otóż został on przymusowo zwerbowany do wojsk niemieckich walczących w Afryce Północnej. Na samym początku walk, Mrózek przy pierwszej okazji postanowił opuścić szeregi Afrika Korps. Gdy zobaczył brytyjskiego jeepa, podbieg do żołnierzy z zamiarem poddania się. Ku jego zdziwieniu, Anglicy rzucili swoje steny w piasek i chcieli jemu się oddać w niewolę. Po wyjaśnieniu nieporozumienia, Mrózek znalazł się w angielskim obozie w charakterze kucharza. Jakież było zdziwienie angielskiego oficera, gdy zobaczył żołnierza w niemieckim mundurze, mieszającego zupę w kotłach. Czy to czegoś nie przypomina? – nawet miejsce akcji się zgadza. Toż to wypisz wymaluj scena z filmu „Jak rozpętałem II wojnę światową”. To historia pisze najbardziej nieprawdopodobne i interesujące scenariusze. Trzeba tylko potrafić je odnaleźć.

29 kwietnia 2014

Budapeszt, jak Budapeszt niewiele się zmienia, a i jakiś szczególnych perełek (niesztampowych) jakoś dzisiaj zabrakło. Pogoda była wyśmienita i co poniektórzy się trochę się nawet opalili. Ale wróćmy na trasę Rajdu, podczas której zobaczyliśmy Parlament, Bazylikę Św. Stefana, Wzgórze Zamkowe, Górę Gelerta, a na końcu hale targowe, gdzie zaopatrzyliśmy się w roczny zapas papryki.
Nad głównym wejściem do Parlamentu węgierskiego powiewają dwie flagi: jedna republiki węgierskiej (czerwono-biało-zielona), druga błękitna z żółtym pasem i  ośmioramienną żółtą gwiazdą z białym półksiężycem. Jest to flaga Szeklerów – Węgrów zamieszkujących rumuński dziś Siedmiogród. Obie te flagi mają przypominać traumatyczny dla Węgrów traktat w Trianon, kończący I wojnę światową. Na jego mocy 1/3 ludności węgierskiej znalazła się poza granicami Węgier, w tym najliczniejsi Szeklerzy z Siedmiogrodu. Po lewej stronie Parlamentu podrywa do galopu swego rumaka siedmiogrodzki książę Ferenc Rakoczy II. Węgierski arystokrata, to dopiero miał narowisty charakter – wzniecił antyhabsburskie powstanie narodowe na początku XVIII w. Przedstawia jego ekspresyjny pomnik dłuta Janosza Pasztora. Na cokole widnieje łaciński napis „Z Bogiem za Ojczyznę i Wolność”.
Nieopodal Parlamentu znajduje się także uroczy pomnik Imre Nagy, autorstwa Imre Vargi. Na mostku stoi pan w kapeluszu, z przewieszoną przez ramię parasolką – istny Pan Cogito. To zamordowany przez reżim komunistyczny Kadara węgierski premier, który przeciwstawiał się sowieckiej dominacji na Węgrzech.
Bazylika Św. Stefana to monumentalna świątynia z II połowy XIX w. Na zdobienia wnętrz zużyto ponad 12 kg 24-karatowego złota. W kaplicy po prawej stronie od głównego ołtarza znajduje się kopia obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej. W bazylice oprócz rzeźby patrona – Św. Stefana, dzierżącego krzyż i królewskie jabłko, jest także marmurowa rzeźba Św. Elżbiety Węgierskiej nalewającej z dzbana napoju i trzymającej chleb. Święta znana była z pomocy biedakom i nie wahała się tego czynić, nawet wbrew stanowisku teściowej.
W pobliżu Muzeum Historii Wojen mieści się intrygujący pomnik przedstawiający księdza z krzyżem biegnącego na wroga po trupie martwego Turka. To Św. Jan Kapistran – węgierski bohater walk wyzwoleńczych spod jarzma tureckiego – odpowiednik naszego księdza Skorupki, tylko żyjący dwa i pół wieku wcześniej – jednak tak samo jak polski duchowny aktywnie walczący z barbarzyńską nawałnicą. Spacer w okolicy Muzeum Historii Wojen zakończyła grupowa sesja fotograficzna na starych siedemnastowiecznych armatach.

30 kwietnia 2014

Dzisiaj wyruszyliśmy do Pecsu – najpiękniejszego miasta południowych Węgier. Nad starym miastem dominuje bryła neoromańskiej katedry pod wezwaniem Apostołów Św. Piotra i Pawła. W jej wnętrzu, po obu stronach prezbiterium, na ścianach wejściowych do podziemi, znajdują się kopie wspaniałych romańskich XI w. relifów. Północne zejście do podziemi zdobią sceny ze Starego Testamentu – przedstawiające m.in. akt stworzenia człowieka oraz wygnanie z raju. Południowe zejście ilustrują z kolei sceny nowotestamentowe (m.in. ostatnia wieczerza). Przy głównym placu Pecsu mieści się dawny turecki meczet, zamieniony na kościół katolicki. Nieopodal konny pomnik Janosa Hunyadego – węgierskiego wodza z czasów walk z Turkami.
W pobliżu rynku usytuowany jest kameralny, jednonawowy kościół Św. Sebastiana. Na tym zakończyliśmy zwiedzanie tego miasta i ruszyliśmy do Sarajewa.  Miasto zostało założone w 1462 r. przez Turków Osmańskich. Jednym z ważniejszych zdarzeń w historii stolicy Bośni i Hercegowiny było zabójstwa arcyksięcia Franciszka Ferdynanda 26 czerwca 1914 r. Wydarzenie to spowodowało wybuch I wojny światowej. W historii tego miasta jest też obecny polski wątek - jesienią 1918 r. mjr. Artur Ganczarski (legionista) utworzył w Sarajewie Legion Polski w sile 600 żołnierzy i 63 oficerów, który przyprowadził do Polski, do Krakowa w dniu 25 listopada 1918 r.
Historii Bośni i Hercegowiny nie należy do najłatwiejszych . Po rozpadzie Jugosławii, miasto było oblegane przez Bośniackich Serbów od 6 kwietnia 1992 r.  do końca października 1995. Podczas oblężenia miasto było cały czas ostrzeliwane z otaczających gór, odcięte od dostaw wody i prądu, a żywność dostarczano nieregularnie. Zginęło ponad 10 500 osób, praktycznie wszystkie budynki zostały zniszczone lub uszkodzone. O walkach i związanych z nimi tragicznych dla mieszkańców skutkach opowiadają m.in. film dokumentalny Miss Sarajevo (1995), dramat wojenny Aleja snajperów (1997) i dramat społeczny Grbavica (2005). Od zakończenia wojny i zawarcia w listopadzie 1995 r. układu z Dayton, Sarajewo jest odbudowywane, głównie przy wsparciu finansowym Unii Europejskiej. Ślady wojny są jednak cały czas wyraźne, a tereny położone bezpośrednio wokół miasta są wciąż zaminowane

1 maja 2014

Jak na razie najwcześniejsza pobudka – godzina 5:00 am. Hotel Saraj. Przywitani tutejszym Salem Aleychem. Za oknem „zapłakane” deszczem Sarajewo. Nad górami białe opary deszczowe. Ostatnie spojrzenie na słynny ratusz, ulicę – świadka zabójstwa arcyksięcia Ferdynanda.. i żegnamy miasto, w którym jeszcze nie tak dawno zginęło 11 541 osób, w tym 1600 dzieci. Jeszcze nikt z nas nie wyjeżdżał z miasta „Aleją Snajperów”!!! Mijamy bloki mieszkalne. Mają fasady w widocznymi śladami kul. Do widzenia waleczne miasto. Miejmy nadzieję, że czas uleczy pamięć mieszkańców. Zapewne wiele modlitw w białych wieżyczkach tutejszych meczetów popłynie w tej intencji. Jedziemy w kierunku Medziugorie. Deszcz nie pada, ale leje. Wjeżdżamy w coraz to wyższe partie gór. Równoległe jedziemy wzdłuż wzburzonej rzeki górskiej. Trochę powiało grozą. Po trzech godzinach wyszło słońce, a my jedziemy krętymi serpentynami jakby ”ku niebu”. W języku chorwackim, używanym przez miejscową ludność, nazwa miejscowości jest zapisywana jako 'Međugorje'. Etymologicznie nazwa Medziugorie oznacza miejscowość położoną między górami ("Międzygórze"). Medziugorie to miejscowość w Bośni i Hercegowinie położona w południowej części Hercegowiny na południowy zachód od Mostaru. Znana głównie dzięki mającymi się tutaj wydarzyć od 1981 roku objawieniami Matki Bożej. Jak twierdzi sześcioro widzących Matka Boża zaczęła się im ukazywać 24 czerwca 1981 roku, w miejscu zwanym Podbrdo, u podnóża wzgórza Crnica. Objawia się im do dnia dzisiejszego. Trójce z nich (Ivan, Vicka, Marija) przez czas już ponad 31 lat objawień prawie codziennie, pozostałej trójce (Mirjana, Ivanka, Jakov) z różną częstotliwością, raz w roku bądź raz w miesiącu. Matka Boża objawia się widzącym tam, gdzie aktualnie przebywają. Wzywa cały świat do modlitwy i nawrócenia, przekazuje liczne orędzia, w których zachęca do pogłębienia życia wiary i życia sakramentalnego, do lektury Pisma Świętego, oraz wszelkiej pobożnej praktyki, do pokuty oraz oddania swojego życia Jezusowi. Przekazuje widzącym tajemnice dotyczące przyszłych losów Kościoła i świata. Kościół Katolicki w swoim oficjalnym stanowisku wobec wydarzeń z Medziugorie (Oświadczenie Konferencji Episkopatu byłej Jugosławii z Zadaru z 1991 roku) wstrzymuje się na razie z ostatecznym osądem objawień - do tej pory ani nie uznaje ich jako prawdziwych ani też nie odrzuca jako fałszywych. Objawienia bada specjalna komisja powołana przez papieża Benedykta XVI w 2010 roku, której przewodniczy Kardynał Camillo Ruini. Komisja jeszcze nie przedstawiła wyników swoich badań. Jako pielgrzymi przeżyliśmy uroczystą mszę św. Razem z motocyklistami, obejrzeliśmy kościół i zaopatrzyliśmy się w dewocjonalia. Msza odprawiona była w języku włoskim, a na placu panowała atmosfera modlitewnego skupienia. Kamiennym XVI miastem jest Mostar. Głównym zabytkiem jest Stary Most, wybudowany w 1566 r. Zburzony przez Chorwatów w 1993 r. Odbudowany w lipcu 2004 r. Mostar położony jest w południowo-zachodniej części Bośni i Hercegowiny, przy drodze wiodącej z Dubrownika do Sarajewa. Miasto leży na wysokości ok. 60 m n.p.m., na równinie Mostarsko polje, na obu brzegach rzeki Neretwy. Po raz pierwszy nazwa Mostar pojawia się w tureckim spisie z lat 1468-1469. W XVI wieku Turcy założyli tu twierdzę, a w 1566 dotychczasowy drewniany most został zastąpiony kamiennym. Po jego obu stronach rozwinęło się miasto, które było tureckim centrum administracyjnym, handlowym i rzemieślniczym w Hercegowinie. W 1875 roku wybuchło tu powstanie antytureckie. Po jego upadku miasto przeszło pod panowanie Austro-Węgier (do 1918). W Mostarze mieszkało wielu uczonych i literatów. Był to również okres wzrostu ekonomicznego i urbanizacji. Od marca 1992 roku Mostar znajdował się w granicach niepodległej Bośni i Hercegowiny. Jednak w maju 1992 roku rozpętały się bratobójcze walki. W mieście toczyły się najpierw walki Bośniaków i Chorwatów przeciwko Serbom, a następnie, od maja 1993 roku, Chorwatów z Bośniakami. Przez 10 miesięcy Chorwaci oblegali wschodnią część miasta zamieszkaną przez bośniackich muzułmanów. Została ona niemal doszczętnie zniszczona. Zburzono większość zabytków architektury, w tym wszystkie meczety z XVII-XVIII wieku. Zawieszenie broni pomiędzy Chorwatami i Bośniakami podpisano 25 lutego 1994 roku. Od tego czasu miasto, pod nadzorem międzynarodowym, pozostaje podzielone na dwie niechętne sobie części - bośniacką (muzułmańską) i chorwacką. Jeszcze pięć lat po wojnie miasto nie było bezpieczne. Wciąż dochodziło do utarczek między mieszkańcami obu jego części. Obecnie sytuacja się ustabilizowała, choć ludziom wciąż trudno zapomnieć o zbrodniach i okrucieństwie tamtych dni. Mostar odzyskuje znaczenie głównego ośrodka politycznego, gospodarczego i kulturowego Hercegowiny. Obraz kolorowego, budzącego się do życia miasta, jakie obejrzeliśmy nijak ma się do filmu, jaki w wersji angielskiej obejrzeliśmy po powrocie do autokaru, w drodze do Wiszegradu. Drastyczne sceny z wojny chorwacko-serbsko-bośniackiej toczącej się m.in. W Mostarze wywołać mogą tylko jedną myśl – nigdy więcej wojny, świat jest zbyt piękny, by niweczyć go nienawiścią, zbrodnią i morderstwami.

2 maja 2014

Po wczorajszym długim odcinku i dojeździe do hotelu po godz. 1 w nocy, dzisiejszy dzień rozpoczął się rozpustą. Po raz pierwszy mogliśmy pospać do 8.30! A potem śniadanie i pakowanie. Najtrudniej miały osoby zakwaterowane na 3 piętrze, gdyż w hotelu nie było windy, a bagaże ważyły nie mało. Po kilku godzinnej jeździe dotarliśmy do Belgradu. Rolę przewodnika pełniła Tania – rodowita Serbka, języka polskiego nauczyła się studiując filologię polską. Przyznała nam się w rozmowie, że zainteresowaniem językiem polskim zrodziło się po obejrzeniu serialu „Janosik”. Pani Tania poprowadziła nas szlakiem historycznym. Belgrad należy do najstarszych miast Europy. Jego długa i burzliwa historia sięga ponad 7000 lat. Belgrad jest stolicą Serbii od 1878. Po wybuchu I wojny światowej stolicę kraju przeniesiono do Niszu na południu kraju. Uczyniono to ze względów bezpieczeństwa – w tamtym okresie stolica kraju leżała tuż przy austriackiej granicy, biegnącej na Dunaju i Sawie (do Austro-Węgier należało miasto Zemun, dzisiaj część Belgradu). Niecały miesiąc po wybuchu konfliktu Belgrad był już okupowany przez inwazyjne siły Austro-Węgier i Niemiec. W 1918 stolica ponownie wróciła do Belgradu. W latach 1918-1929 był stolicą Królestwa SHS, w latach 1929-2003 Jugosławii, w latach 2003-2006 Serbii i Czarnogóry, od czerwca 2006 – Republiki Serbii.
W Belgradzie działa jedynie jedno muzeum – Muzeum Etnograficzne. Pozostałe 9 jest nieczynne. Niektóre są w remoncie od 10 lat – tak długo z powodu braku środków finansowych. Dalsze zwiedzanie odbyło się w Parku Kalemegdan – jest to kamienna forteca z czasów Imperium osmańskiego leżąca u ujścia Sawy do Dunaju, o powierzchni 50 ha. Miasto ze Wzgórza Widokowego nie wygląda atrakcyjnie. Nowe dzielnice budowane są w stylu „brutalizmu”. Twórca stylu twierdził, że „mało jest dużo”, czyli stosował minimalizm. Budował bez ozdób, ze szkła i metalu. Przy nabrzeżu Sawy ulokowane są jednostki pływające, które służą mieszkańcom do zabawy. Trzy lata temu, Belgrad uplasował się na trzecim miejscu pod względem atrakcyjności nocnego życia. Mieszczą się w nich restauracje, kluby i dyskoteki. Belgrad ma 16 wysp na obu rzekach, a niektóre z nich pozostają rezerwatami przyrody, np. Wielka Wyspa Wojenna, która jest ostoją dzikich zwierząt i prawie 200 gatunków ptactwa, a także roślinności. Wyspa ma status rezerwatu przyrody.
W centrum Belgradu znajduje się ulica Tadeusza Kościuszki. Ciąg dalszy atrakcji dzisiejszego dnia. Uczestnicy Rajdu przyłączyli się do starszego pana, który przygrywał na akordeonie, przy muzyce, którego tańczyła grupa osób. Szybko się do nich przyłączyliśmy. Wzbudziło to zainteresowanie i uznanie tańczących i obserwujących. Następnie spacerowaliśmy deptakiem umiejscowionym przy ulicy księcia Michajko Obramowicia – zasłużonego dla miasta. Na Placu Republiki postawiono mu pomnik, przy którym zrobiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcia.
Teresa Odyniec

3 maja 2014

Po krótkiej nocy w Oradei, rumuńskim miasteczku, ruszamy w góry. Widok zmienia się. Obserwujemy kolejne wsie rumuńskie. Nie widać, by były zamieszkałe i tak jest w rzeczywistości. Młodzi ludzie powyjeżdżali, a starsi żyją jak dawniej – w biedzie i spokoju. Domy przyczajone w dolinach. Tu czas jakby się zatrzymał. Dojeżdżamy do Sapanty. Sapanta to miejsce całkiem zwyczajne, wioska, jakich wiele w Rumunii, pełna starych drewnianych domów, posiadająca klimat jeszcze poprzednich wieków. Na płotach domów można zobaczyć wiele wyrobów rękodzieła, a przede wszystkim surrealistyczne dywaniki. Przekrój wiekowy ludności świadczy o starzeniu się miejscowego społeczeństwa i braki zainteresowania młodych, do pozostawania we wsi. Większość mieszkańców to ludzie starsi i stąd zapewne kultywowanie tradycji związanych z pochówkiem zmarłych. Rumuni pod tym względem mają bardzo specyficzne zwyczaje, gdyż, nie obchodzą tradycyjnego święta zmarłych, ale świętują pamięć o bliskim w jednym wybranym dniu roku. Jest to dzień związany ze zmarłym, jego urodzinami lub innym ważnym wydarzeniem, a uroczystość w kościele kończy się na cmentarzu zwyczajem dzielenia się jedzeniem.
W Sapancie jest jedno miejsce, które zostało rozsławione na całą Europę, przyciągając turystów do tej niepozornej wioski. Miejscem tym jest wesoły cmentarz. Trudno się nie zdziwić widząc taką nazwę miejsca spoczynku zmarłych. Religijne tradycje nakazują szacunek, smutek i żałobę, ale cmentarz w Sapancie zaprzecza tym regułom, jakby chciał powiedzieć, że poza śmiercią istnieje coś więcej, a ludzie, którzy odeszli z doczesnego życia są teraz w innym lepszym świecie i nie oczekują smutku najbliższych. Jest to oczywiście swoista ironia, gdyż cmentarz został stworzony ręką ludzi żyjących i to właśnie oni nadali mu taki charakter. Konkretnie był to miejscowy artysta - Ioan Stan Patraş, który w roku 1935 wyrzeźbił pierwszy nagrobek, a ponieważ sposób spodobał się mieszkańcom tradycja jest kultywowana do dziś. Wesoły cmentarz zachwyca feerią barw, z ogromną przewagą niebieskiego. Nie ma tu tradycyjnych kamiennych pomników, ale jedynie skrzynie wypełnione ziemią i kwiatami. Zamiast kamiennych tablic z surowymi napisami czy datami są piękne, drewniane krzyże, zakończone zadaszeniem z rzeźbionymi krawędziami. Krzyże są bajecznie kolorowe, zdobione motywami roślinnymi, rozetami, kwiatami czy symbolami zwierząt, rzeźbionymi i malowanymi na intensywne kolory. Najistotniejsza jest jednak sama tablica, umieszczona pod krzyżem. Nie zawiera ona suchych danych, ale obrazek, ilustrację, swoisty portret życia zmarłego. Obrazki przedstawiają postacie na motorach, przy warsztatach, tańczące, grające, opiekujące się dziećmi czy tez wykonujące zwykłe codzienne czynności. Niektóre tablice to portrety w tradycyjnych strojach. Każdy taki obrazek z życia zmarłego uzupełniony jest zabawnym wierszykiem, nawiązującym do jego codzienności. Wszystko to jest wykonane w typowym ludowym stylu, lekko karykaturalne, proste i nieproporcjonalne, ale bajecznie kolorowe. Wesoły cmentarz w Sapancie ma ważne znaczenie dla wioski. Jest nie tylko atrakcją turystyczną przyciągająca wielu zwiedzających, ale jest też swoistym epitafium dla śmierci. Kolorowe pomniki z drewna, zabawne i interesujące sprawiają, że śmierć nie wydaje się już tak straszna, co ma duże znaczenie w społeczeństwie, gdzie młodych jest jak na lekarstwo. Jest jeszcze jeden atut takiego sposobu pożegnania zmarłych. To przede wszystkim swoista kronika lokalnego społeczeństwa. Przegląd upodobań, stylu życia, jego długości. Można się tu dowiedzieć, kto lubił sobie wypić, zapalić, kto zginął w wypadku czy na wojnie, a kto się zasłużył szczególnie dla wioski. W przyszłości, kiedy nie będzie już żywych świadków nagrobki z pewnością pozwolą im żyć nadal.
Trochę się wszystkim lżej zrobiło po obejrzeniu kolorowych, przepięknych, drewnianych krzyży i wydaje się, że niewątpliwie nie trzeba się bać tego, ze średniowiecza zaczerpniętego „dance macabre”. Tak piękne i bajeczne musi być życie pozagrobowe tak śliczna, wielobarwna i optymistyczna myśl o każdym dniu powszednim.
Jedziemy dalej. Po drodze mijamy Miejsce Pamięci Ofiar Komunizmu i Ruchu Oporu Sighet. Muzeum powstało we wnętrzach dawnego więzienia Sighet, zbudowanym w 1897 przez administrację austro-węgierską. W sierpniu 1948 więzienie stało się miejscem odosobnienia dla grupy studentów i miejscowych chłopów. W 1950 umieszczono w nim ponad stu osobistości z całego kraju (byłych ministrów, naukowców, ekonomistów, oficerów, historyków, dziennikarzy, polityków). W 1955, po zawarciu Konwencji Genewskiej i akceptacji komunistycznej Rumunii przez ONZ, część więźniów została zwolniona, część przeniesiono do innych miejsc odosobnienia, część pozostawała w areszcie domowym. Na około 200 więźniów, 54 nie doczekało się wolności. W 1977 więzienie zostało zamknięte. W latach 1995-2000 trwały prace nad przystosowaniem obiektu do celów ekspozycyjnych. Obecnie każda cela więzienna stała się salą muzealną, w których przedstawiono chronologię systemu totalitarnego w komunistycznej Rumunii. Muzeum zostało stworzone i jest administrowane przez Fundację Akademia Obywatelska, będącą instytucją badawczo-oświatową.
Oglądamy Góry Rodniańskie. Ostre szczyty pokryte są śniegiem. Jedziemy przełęczą i z zapartym tchem oglądamy przepaście po obu stronach autokaru (Przełęcz Prislop). Dojeżdżamy do niewielkiej wioski parafii liczącej 350 parafian. Tu przy kościele jest niewielki nagrobek pamięci żołnierzy II brygady Legionów Polski poległych w dniach 19-23 stycznia 1915 r. w bitwie pod Kirlibabą. Składamy kwiaty i znicze razem z motocyklistami odśpiewując pieśni patriotyczne. To przecież święto Matki Bożej Królowej Polski. Do tego wątku nawiązuje kazanie ks. Jana, które jest przypomnieniem faktów historycznych. Dlaczego 3 maja jest świętem Matki Bożej Królowej Polski? W tym maleńkim kościółku w rumuńskich górach słuchamy o królach – Zygmuncie II Wazie, Władysławie IV i Janie Kazimierzu. Król Jan Kazimierz złożył w Lwowie przysięgę i powierzył Polskę Matce Bożej. Wypełnił tym samym prośbę Maryi z objawienia Jezuity.
3 maja jest również datą pokoju oliwskiego, kończącego konflikt polsko-szwedzki.
Historia to wielkie bogactwo postaw, dumy narodowej i nadziei na pamięć. To w młodych ludziach starsze pokolenie pokłada wiarę w utrwalanie dat, ludzi, miejsc, upadków i chwały narodu polskiego. Słowa te wybrzmiały tym piękniej, że ks. Jan Zalewski wypowiedział je w otoczeniu polskich flag, harcerzy (Kuba, Paulina, Julia)  oraz chłopców służących przy mszy (Adam, Mikołaj, Dominik, Piotrek). Mszy towarzyszył podniosły śpiew Rajdowiczów z akompaniamentem pani Elżbiety, Izy i Ali. A góry słuchały..
Młodzi Rajdowicze z rąk Pani Dyrektor Bożenny Dydek i wychowawców otrzymali biało-czerwone opaski. Za uroczyste i wzruszające chwile Pani Dyrektor i harcerze podziękowali Proboszczowi Alojzemu, który przyjął rajdową biało-czerwoną, opatrzoną polskim orłem bransoletkę.

4 maja 2014

Po obfitym śniadaniu ruszyliśmy w kierunku Kaczyki. Po drodze uczestniczyliśmy we mszy św. Wraz z motocyklistami i miejscowymi Polakami. Wszystkim zebranym najbardziej utkwiły w pamięci słowa kazania ks. Jana, którym nawiązał do dzisiejszej Ewangelii: „Uczniowie po śmierci Chrystusa upadli na duchu i wyszli z Jerozolimy, ale po spotkaniu z Panem, jakby tknięci nową radością i nadzieją, zawrócili. Ogarnęła nas jakaś idea, silna i mocna, wystarczy nieraz tylko iskra, ale nie szalona – tzw. słomiany zapał, a ukierunkowana. Jeśli coś się nie udaje to i tak ufni rezygnują z własnego ja, możemy liczyć na napełnienie miłością. Człowiek, który zapatrzony jest w siebie jest jak „czarna dziura”. To taki zwykły, ludzki śmietnik. Alternatywą jest właśnie miłość i szacunek do drugiego człowieka. I tak np. powtarzając za ks. Janem, chłopcy i dziewczęta szukający drugiej połowy, winni dostrzegać przede wszystkim dobre serce obok siebie. Ks. Jan specjalnie dla mieszkających Polaków z Bukowiny przypomniał idee rajdu.
Najcieplejszym momentem, po mszy św., były rozmowy z miejscowymi – panią Ludwiną Bryjak, jej synową panią Josefiną Bryjak (Breac), oraz nauczycielką religii z miejscowej szkoły, która grała na organach i dyrygowała miejscowym chórem. Panie były wzruszone polskimi flagami, pieśniami religijnymi w języku polskim. Ukazywały wzruszenie, a jedna z pań na słowa księdza przepraszającego mieszkańców za to, że msza będzie być może niezrozumiała, zareagowała spontanicznie głośno dopowiadając „Daj Boże”.
Pani Josefina zgodziła się być naszym przewodnikiem. Ruszyliśmy do Kaczyki.
Kaczyka to niewielka miejscowość położona na terenie Bukowiny południowej (Rumunia). Miejsce lokacji dużej, czynnej kopalni soli.
Początki Kaczyki sięgają końca XVII wieku, jednak dopiero w 1782 roku cesarz Józef II wydał rozkaz poszukiwania soli kamiennej na Bukowinie. Przy słonych źródłach powstały wówczas małe warzelnie soli w kilku miejscach – między innymi w dolinie zwanej Kaczyka. Najczystszą sól kamienną odkryto w tym miejscu ponoć już w 1785 roku, na głębokości 28,5 m. W 1791 roku ruszyła kopalnia soli. Pomału likwidowano inne pomniejsze warzelnie. Ostatnią, w Pleszy, zamknięto w 1803 roku. Od tej pory Kaczyka zaspokajała zapotrzebowanie na sól całej Bukowiny.
Z początku stanowiska kierownicze zostały powierzone Austriakom lub Niemcom. Jednak już w 1785 roku władze austriackie skierowały do pracy przy warzeniu soli kilka rodzin ruskich, a w 1792 roku sprowadzono do pracy w kopalni 20 rodzin górniczych z Bochni, nadając im wolne od czynszu grunty pod osadnictwo. W 1810 roku kopalnia posiadała już trzy szyby. Trzy poziomy kopalniane znajdowały się na głębokości 30,5 m, 40 m i 76 m. Rozwój kopalni soli wpłynął na powstanie osady i budowę drogi łączącą Kaczykę z Suczawą – a stąd z całą resztą miast bukowińskich. Okolica Kaczyk została wciągnięta w przemysł solny. Wsie Kaczyka, Sołoniec, Pertestie, Ludihumora, Komanestie i Ballaczana dostarczały materiałów budowlanych do kopalni. Zarząd dominialny dostarczał drewna opałowego dla potrzeb warzelnictwa. Salina posiadała własne sądownictwo. Administracyjnie podlegała lwowskiej Dyrekcji Solnictwa. Ten związek z Galicją wpłynął szybko na wzrost liczby Polaków zatrudnionych w kopalni, w tym na stanowiskach kierowniczych. Wysoki procent Polaków utrzymał się aż do czasów międzywojennych i okresu repatriacji.
Nazwa Kaczyka jest polskiego pochodzenia. Wg legendy pochodzi od kaczek, które pływały po niewielkim jeziorku w lesie, na miejscu dzisiejszej kopalni.
W 1810 roku poświęcono pierwszy kościółek, od początku ksiądz był utrzymywany przez kopalnię. Parafia w Kaczyce została założona w połowie XIX wieku. W 1904 roku zbudowano nowy, duży kościół – wierną kopię kościoła w Bochni. Autorem projektu był znany krakowsko-lwowski architekt Teodor Talowski. Wewnątrz znajdują się ołtarz i ambona w stylu neogotyckim. Księżmi katolickimi w Kaczyce byli na ogół Polacy – aktualnie są to franciszkanie z Włoch. Oprócz kościoła rzymskokatolickiego istnieje w Kaczyce cerkiew prawosławna i unicka.
Przed II wojną światową w Kaczyce mieszkało ok. 600 Polaków i ok. 300 Niemców. Oprócz nich byli tu Ukraińcy, Rumuni a także Węgrzy. Polacy wracali tu masowo podczas II wojny światowej. Dużo Polaków opuściło Kaczykę w 1940 roku. Wówczas Niemcy wywozili Niemców przymusowo na Śląsk. W 1946-1947 roku w ramach repatriacji sporo Polaków wróciło do Polski. Dzisiejsze rodziny są w dużym stopniu mieszane.
Istotnym śladem polskości pozostaje jednak kopalnia, w której pracowało wiele pokoleń polskich górników. Są oni autorami, na wzór polskich kopalni soli, podziemnych obiektów wspólnotowego użytku: kaplicy, sali zabaw, sztucznego jeziorka. Zwiedzając kopalnie mieliśmy okazję powdychać „nasolonego” powietrza, powdrapywać się po drewnianych schodach i posłuchać – kilkadziesiąt metrów pod ziemią – starych polskich zaśpiewek ludowych w wykonaniu p. Josefiny. Obok kopalni, pod pomnikiem Jana Pawła II (od tygodnia świętego) złożyliśy kwiaty i zapaliliśmy znicze.
Kolejnym etapem naszego rajdu był Nowy Sołoniec – wieś zamieszkana głównie przez Polaków.  W 1834 r. pochodzący z Czadeckiego polscy mieszkańcy przeludnionej już wsi Hliboka skierowali podanie do starostwa w Czerniowcach domagając się przyznania im nowych terenów pod osadnictwo w majątku Solka. Zagrozili, że w razie odmowy przeniosą się do Mołdawii. Początkowo zarząd majątku zaproponował góralom nieurodzajne tereny w Suczawicy, jednak wkrótce zdecydował się oddać im do skolonizowania dolinę rzeki Sołoniec.
Jeszcze w październiku 1834 r. trzydzieści góralskich rodzin przeniosło się w dolinę Sołońca, gdzie każda z nich drogą losowania otrzymała na własność po 30 mórg nieuprawionego gruntu, obejmującego lasy i pastwiska. Parcele przeznaczone na zabudowę zostały wymierzone po obu stronach starej drogi wojskowej, a domostwa ze względów bezpieczeństwa miały być tak budowane, by zapewniało to optyczną łączność między nimi. Każda rodzina miała płacić rocznie tytułem czynszu gruntowego 20 grajcarów od jednej morgi.
Pierwszy kościół powstał w Sołońcu w 1849 roku. W 1869 roku były tu 82 domy z 640 mieszkańcami. W 1880 roku było już 752 mieszkańców i 126 domów. W 1995 roku było 220 rodzin (718 osób). Droga w Solońcu została wyremontowana dzięki decyzji prezydenta A. Kwaśniewskiego, aby w ten sposób rozwiązać kwestię zadłużenia pomiędzy Rumunią a Polską.
Wieś jest najbardziej znaną z rumuńskich wsi polskich, między innymi dzięki grupie tańca ludowego "Sołonczanka".
Podczas naszego pobytu w Solońcu, rumuński ksiądz o polskich korzeniach, oczywiście w języku polskim, opowiadał o swojej posłudze w 600-osobowej parafii. Pobłogosławił rajdowców poprzez Ducha Świętego na dalszą drogę.
Inne sakralne obiekty to malowane monastyry w Suczawicy, Moldovicie i Voronecie. Wszystkie obiekty wpisane są na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
Monastyr Sucevi?a to obronny monastyr z malowaną cerkwią pod wezwaniem Zmartwychwstania znajdujący się w miejscowości Suczawica. onastyr został ufundowany przez przedstawicieli rodu Mohyłów: Jeremiego i Szymona (przyszłych hospodarów) oraz Jerzego (przyszłego metropolitę mołdawskiego) w latach 80. XVI w., a następnie – w okresie zasiadania kolejnych Mohyłów na mołdawskim tronie hospodarskim (od 1595 r.) – stopniowo rozbudowywany. W tym okresie zbudowano wokół niego potężne mury z narożnymi basztami, a samą cerkiew ozdobiono freskami zewnętrznymi (1595-1596), których autorami byli malarze Sofronie i Ion. W ten sposób Mohyłowie próbowali zaakcentować potęgę swojej rodzącej się dynastii, nawiązując do podobnych fundacji swoich poprzedników (liczne fundacje monastyrów to dzieła Aleksandra Dobrego, Stefana Wielkiego czy Piotra Raresza; za panowania tego ostatniego, pół stulecia wcześniej, wykonano całą serię malowideł zewnętrznych na ścianach cerkwi).
Monastyr Moldovi?a to znany obronny monastyr z malowaną cerkwią pod wezwaniem Zwiastowania znajdujący się w miejscowości Vatra Moldovi?ei. Pierwszy monastyr w tym miejscu został wzniesiony już w latach 1402–1410 przez hospodara Aleksandra Dobrego, uległ jednak zniszczeniu wskutek osunięcia się ziemi. Dzisiaj można odnaleźć pozostałości murowanej cerkwi tego założenia, zbudowanej na planie trójkonchowym, położone o ok. 700 m w głąb doliny od istniejącego monastyru. Monastyr został ponownie zbudowany w 1532 r. z fundacji hospodara Piotra Raresza. Jego centralny element stanowi cerkiew pod wezwaniem Zwiastowania, zbudowana na planie trójkonchowym, zwieńczona wieżą wznoszącą się nad nawą. Składa się ona z czterech pomieszczeń: nawy, komory grobowej (powyżej której znajduje się skarbiec), przednawia oraz otwartego przedsionka (exonarthex) z trzema wielkimi arkadami od zachodu oraz pojedynczymi arkadami od północy i południa. W komorze grobowej pochowany jest metropolita mołdawski Efrem, zmarły w 1619 r., jeden z dobroczyńców klasztoru. Cerkiew ozdobiona jest malowidłami wewnętrznymi oraz zewnętrznymi. Z malowideł zewnętrznych, wykonanych w 1537 r. (być może przez mistrza Tomę z Suczawy, autora fresków cerkwi w monastyrze Humor), charakteryzujących się dominantą ciemnej czerwieni i brązu, zachowały się trzy monumentalne przedstawienia tzw. "hierarchia niebiańska",  wielkie drzewo Jessego na wschodniej części ściany południowej oraz akatyst ku czci Bogurodzicy na zachodniej części ściany południowej. Obecnie w budynku tym znajduje się muzeum, do którego najcenniejszy eksponatów należą drewniany rzeźbiony tron przypisywany Piotrowi Rareszowi, epitafium na tkaninie z 1494 roku, kolekcja zbiorów archeologicznych (w tym monety), około 20 ikon (najstarsze z XVII w.), księgi liturgiczne i psałterze z XVII i XVIII w.
Monastyr Vorone? – obronny monastyr z malowaną cerkwią pod wezwaniem św. Jerzego znajdujący się w miejscowości Vorone?. Monastyr jest fundacją hospodara Stefana Wielkiego. Według tradycji władcę miał zainspirować do jego budowy pustelnik Daniło, mieszkający w Putnej, a tutaj pochowany. Cerkiew zbudowano w 1488 r. (zgodnie z napisem na tablicy erekcyjnej znajdującej się nad dawnym wejściem do cerkwi, obecnie w przedsionku - w ciągu 3 miesięcy i 3 tygodni), na planie trójkonchowym. Składała się początkowo z dwóch pomieszczeń, nawy (zwieńczonej wieżą) i przednawia. W 1547 r. z inicjatywy metropolity mołdawskiego Grigore Ro?ca dobudowany został przedsionek o dwóch wejściach (północnym i południowym). Sam Ro?ca został w tym przedsionku pochowany. W 1786 r. władze austriackie zadecydowały o kasacie tutejszego zgromadzenia klasztornego, sama cerkiew pozostała natomiast świątynią parafialną. Zakonnice powróciły tutaj w 1990 r.

5 maja 2014

Moje słowne spotkanie z Komendantem - interpretacje słów Józefa Piłsudskiego (źródła różne)
Przed południem majówka spotkała się ze św. Bożego Narodzenia. Na Przełęczy Prislop leżał świeży, biały śnieg. Podziwialiśmy zimowe, górskie krajobrazy, ulepiliśmy małego bałwanka oraz śpiewaliśmy kolędy zaintonowane przez panią Elżbietę.
Dziś przejechaliśmy 570 km. Czas spędzony w autokarze wykorzystaliśmy na wspólne rozmowy, porządkowanie i szufladkowanie dotychczas zdobytej wiedzy. Wychowawcy ogłosili konkurs polegający na przekazaniu własnych przemyśleń w odniesieniu do sformułowanych w różnych źródłach słów Józefa Piłsudskiego.
Oto najlepsze z wypowiedzi:
„Siła bez wolności i sprawiedliwości jest tylko przemocą i tyranią. Sprawiedliwość i że wolność bez siły jest gadulstwem i dzieciństwem.” Kasia Jabłońska następująco interpretuje ten cytat. Słowa Józefa Piłsudskiego są pogardą dla braku złotego środka w państwie. Z pierwszą częścią aforyzmu zgadzam się całkowicie, natomiast nie do końca podzielam jego drugą część. A dlaczego? Czasy, w których kraje patrzyły na siebie z zawiścią wymagały od wszystkich ludzi szybkiego wejścia w dorosłość, świadomości wielkiej odpowiedzialności za swój każdy czyn i porzucenie beztroski. W czasach Józefa Piłsudskiego państwo bez mocy nie było wiele warte, a te wartości, które dzisiaj są tak cenione, bez siły były bagatelizowane. Według marszałka sprawiedliwość i wolność bez siły są dzieciństwem, a dzieciństwo to przecież beztroska, radość i spokój, czyli to czego każdy z nas dzisiaj szuka. Państwo to ludzie, którzy je tworzą. Gdy są wolni i panuje sprawiedliwość są szczęśliwi. Życie w pokoju daje znacznie więcej niż przelewanie krwi. Nie ma łez, żalu czy biedy. Czyż nie o to chodzi w tym wszystkim? Kto z nas nie marzy, by znów poczuć się niczego nieświadomym dzieckiem?
„Ile kroć słyszę te głosy rozsądku i trzeźwości, ilekroć spotykałem się z tymi zarzutami romantyzmu, poezji… tylekroć chcę zawołać w odpowiedzi: a jednak ten romantyzm, ta poezja, to szaleństwo zwyciężyły!” Wg Martyny Karasińskiej niektórzy ludzie mogli zarzucać marszałkowi Piłsudskiemu, że czasem podejmował zbyt odważne decyzje, a on robił to, co czuł, że jest słuszne. Romantyzm polega na kierowaniu się uczuciami, a nie rozumem. Za każdym razem, kiedy nie wiemy, co mamy zrobić i słyszymy głos rozsądku, który podpowiada inaczej niż serce, to należy słuchać tego drugiego, ponieważ to ono zwycięża. Adam Mickiewicz w utworze „Romantyczność” mówi następująco: „Czucie i wiara silniej mówi do mnie niż mędrca szkiełko i oko.” co oznacza, że kierowanie się uczuciami jest silniejsze od racjonalizmu.
Jasiek Szopa zinterpretował następujący cytat: ,,Prócz ‘’kapitału’’ Markusa znam książkę nie mniej doniosłą, a mianowicie trylogię . Niech mi chłopcy z Organizacji Bojowej uczą się z niej strzelać do dwugłowego rosyjskiego orła” w następujący sposób. Marks był prowokatorem socjalizmu i komunizmu w carskiej Rosji. Książka ,,Kapitał” Marksa  namawia do rewolucji, można zauważyć że Piłsudski porównuje ją do trylogii Sienkiewicza, która nawołuje do kochania Polski i walki z wszelakim okupantem. O co chodzi z tym uczeniem i tym strzelaniem,  a to że trylogia Sienkiewicza mówi o walce z okupantem oraz wolnej Polsce. Co to jest dwugłowy orzeł, który mieni się na końcu cytatu a to, że carska Rosja posiada owego dwugłowego orła. Moim zdaniem cytat Piłsudskiego mówi nam, żebyśmy nie zapominali, że jesteśmy Polakami i musimy walczyć o to co Polskie, w dzisiejszych czasach kiedy kraje członkowskie Unii Europejskiej chcą umniejszyć znaczenie polski w Europie. Musimy pokazać, że nie można nam dyktować jak mamy żyć i ile dóbr chcemy wyprodukować. TAK NAM DOPOMÓŻ BÓG !!!

6 maja 2014 

Poranek w Koszycach rozpoczęliśmy od spaceru po Starówce. Z pozoru małe, ciche miasteczko odsłoniło przed nami bogactwo swoich zabytków. Koszycka starówka licząca liczy ich sobie ok. 460, przez co jest największą miejską strefą historyczną na Słowacji. Gros zabytków skupia się przy ulicy Hlavnej, najpiękniejszej promenadzie w kraju, przecinającej Stare Miasto z południa na północ, m.in. katedra św. Elżbiety. Świątynia jest bardzo okazała, budowano ją aż 200 lat, począwszy od 1380 roku. To największy kościół Słowacji, zadziwiający bogactwem wnętrz. Znajduje się w nim krypta Franciszka Rakoczego.
Podczas naszej przechadzki trafiliśmy na miejską imprezę, przypominającą nam dobrze nam znany „Artystyczny Targówek”. Mieszkańcy Koszyc malowali na chodniku symbol miasta, uczestniczyli w zawodach sportowych, zewsząd dobiega muzyka. Już niedługo będziemy mogli bawić się na Targówku.
Ruszając w kierunku Przemyśla zatrzymaliśmy się w słowackim Preszowie, miaście oddalonym od polskiej o ok. 75 km.
Dzisiejszy Preszów to miasto o charakterze przemysłowym. W mieście istnieje Uniwersytet Preszowski z ośmioma wydziałami oraz zamiejscowy wydział koszyckiej politechniki, łącznie kształcące ponad 10 tysięcy studentów. Dziś zaskoczyli nas maturzyści, którzy po zakończeniu szkoły chodzili, grali i zbierali pieniądze na dobry start w dorosłe życie. Wspomogliśmy ich kilkoma euro. Preszów jest także siedzibą trzech biskupów: greckokatolickiego, prawosławnego i luterańskiego.
Śródmieście Preszowa pełne jest zabytków z różnych epok. Budowle gotyckie to na przykład kościół św. Mikołaja z 1347 roku, będący najstarszym obiektem w Preszowie. Pałac Rakoczego, księcia Siedmiogrodu, pochodzi z epoki renesansu, podobnie jaki preszowski kościół ewangelicki. O wielokulturowości dawnych mieszkańców miasta świadczą świątynie również innych wyznań chrześcijańskich oraz wielka synagoga mieszczącą obecnie kolekcję pamiątek po Żydach. Okres industrializacji i komunizmu wybił swe piętno na architekturze Preszowa, lecz nie zniszczył uroczej starówki porównywalnej z koszycką.

7 maja 2014

Po noclegu i śniadaniu Accademia wyruszyliśmy na Mszę Św. Do Archikatedry p.w. Matki Boskiej Jackowej. Mszę Św. celebrował abp. Józef Michalik, który w pięknym kazaniu do uczestników rajdu wskazywał na potrzebę pielęgnowania patriotyzmu oraz rozwoju intelektualnego i duchowego. Po mszy uczestnicy rajdu zostali obdarowani cukierkami przez abp. Michalika.
Później złożyliśmy kwiaty pod pomnikiem Jana Pawła II oraz wysłuchaliśmy przemówienia Prezydenta miasta Przemyśla.
Złożenie hołdu Orlętom Przemyskim rozpoczęliśmy od odśpiewania Hymnu Polski, złożenia kwiatów i zapalenia zniczy. Orlętami nazywano najmłodszych obrońców Przemyśla, którzy polegli w walkach polsko-ukraińskich 1918 r. (listopad-grudzień). Zginęli oni za polskość Przemyśla, tak jak Orlęta Lwowskie za polskość Lwowa.
Następnie rajdowcy zwiedzieli Fort w Żurawicy, którą Austriacy budowali od 1854 r. do 1878 r. Była to potężna twierdza, która miała zadanie zatrzymanie nadciągającej ze Wschodu armii rosyjskiej. Dwa oblężenia ponad 130 tys. załogi zakończyło się po kilku miesiącach poddaniem twierdzy 22 marca 1915 r. Następnie twierdza została odbita przez połączone wojska austriacko-węgierko-niemieckie. Twierdza wiązała przez dłuższy czas wielotysięczną armię rosyjską kierująca się na zachód i południe Europy. Ruiny potężnych fortów są dziś magnesem przyciągającym do Przemyśla wielu turystów.
Przejazd do PWSW Przemyśl-Bakończyce zakończył się krótką sesją naukową, przygotowaną przez Towarzystwo Przyjaciół Nauk w Przemyślu.
Wieczór spędziliśmy w Kalwarii Pacławskiej. W 1668 r. przybyli na te tereny Franciszkanie, a trzy lata później stanął drewniany kościół wybudowany przez wojewodę podolskiego Andrzeja Maksymiliana Fredro. Ze względu na podobieństwo wzgórza do góry oliwnej, fundator postawił na wzgórzach krzyże, aby można było przy nich rozpamiętywać Mękę Chrystusa. Obecnie stoi na ich miejscu ponad 40 kapliczek rozsianych na obu brzegach rzeki Wiar, nazywanej tutaj Cedronem.
W latach 1770-75 został zbudowany przez cześnika przemyskiego Szczepana Dwernickiego murowany, barokowy kościół p.w. Znalezienia Krzyża Świętego. W bocznym ołtarzu znajduje się cudowny obraz Matki Bożej Kalwaryjskiej, przeniesiony na Kamieńca Podolskiego. Przedstawia on Matkę Bożą jako Królową, siedzącą na obłokach, z berłem w prawej i Dzieciątkiem Jezus w lewej ręce. W 1882 r. odbyła się koronacja Cudownego Obrazu, a papie Klemens X nadał temu miejscu odpusty Ziemi Świętej dla Pielgrzymów.
W Domu Pielgrzyma w Kalwarii Pacławskiej dla uczestników rajdu odbył się wykład na temat historii budowy dzwonów oraz prezentacja ukazująca trudną sztukę ludwisarską.

8 maja 2014

Pan Krzysztof, nasz dzielny kierowca, wiózł nas dzisiaj krętymi górskimi, skąpanymi w deszczu serpentynami z Przemyśla do Królewskiego Wolnego Miasta Sanok. Na szczęście w dniu dzisiejszym deszcz towarzyszył nam tylko w czasie podróży.
Zamek Królewski to wizytówka tego miasta. Po śmierci Władysława Jagiełły mieszkała na nim jego czwarta żona Zofia Holszańska, zwana Sońką. Jego lokatorką była również królowa węgierska Izabela. My oglądaliśmy wystawę dzieł Zdzisława Beksińskiego oraz pięknych ikon.
W tym mieście, założonym w 1339 r. przez księcia piastowskiego Jerzego II, czekała na nas TVP Rzeszów, która w dniu jutrzejszym wyemituje program o naszym Rajdzie (godz. 18.30). O założeniach i historii Rajdu mówili ks. Jan Zalewski i pani dyrektor Bożenna Dydek. Reprezentanci młodzieży – Iza, Kasia, Adam i Franek podzielili się wrażeniami z trasy oraz opowiadali o znaczeniu patriotyzmu w ich życiu.
Przez Rymanów Zdrój, uzdrowisko założone w 1876 r., dotarliśmy do Gorlic, znanych głównie z przemysłu naftowego oraz bitwy w czasie I wojny światowej. Powitał nas burmistrz miasta, pan Witold Kochan, po czym obejrzeliśmy filmową rekonstrukcję bitwy pod Gorlicami oraz „Papieski ślad na gorlickiej ziemi”, będący zapisem wędrówek Karola Wojtyły po tym terenie.
Ciepły poczęstunek (dzięki Gorlice!) sprawił, że z uwagą wysłuchaliśmy ciekawej opowieści w Muzeum PTTK o tym niedzielnym dniu 2 maja 1915 r. To tutaj 99 lat temu sojusznicze wojska austriacko-niemieckie, w składzie których walczyła m.in. 12 Dywizja Piechoty (zwana Krakowską) z  polskimi pułkami piechoty (20 pp z Nowego Sącza, 57 pp z Tarnowa, 100 pp z Cieszyna i in.) przerwały front i odepchnęły Rosjan daleko na wschód. Olbrzymie zasługi w tej operacji miał gen. Tadeusz Rozwadowski, który dowodził artylerią. Polskie pułki straciły blisko 900 żołnierzy, ogółem 2 maja 1915 r. zginęło pod Gorlicami ponad 20 tys. Żołnierzy trzech walczących armii.
Z miasta Ignacego Łukasiewicza, wynalazcy pierwszej na świecie ulicznej lampy naftowej udaliśmy się do Wojnicza, chociaż tego miasta nie było na trasie Rajdu. Jednak czasami nie wypada odmówić gdy zapraszają, zwłaszcza jeżeli jest to jeden z Rajdowiczów (motocyklista), w dodatku dzisiejszy solenizant – Stanisław. Po złożeniu kwiatów i zniczy pod Pomnikiem Niepodległości w obecności burmistrza tego pięknego podtarnowskiego miasta (lokowanego w 1278 r.) razem z młodzieżą tutejszego gimnazjum zaśpiewaliśmy kilka piosenek patriotycznych. Dalszy ciąg wspólnego śpiewu nastąpił podczas kolejnego poczęstunku (i znowu – dzięki Wojnicz!). Dzień pełen wrażeń zakończyliśmy mszą świętą w drewnianym kościółku pod wezwaniem św. Leonarda z 1460 r.
I tylko szkoda, że nie mieliśmy czasu aby odwiedzić choć jeden z bardzo licznie mijanych po drodze cmentarzy wojennych z Wielkiej Wojny. Malowniczo usytuowane, ciekawe architektonicznie nekropolie zostały wzniesione dla upamiętnienia zmagań żołnierzy walczących ze sobą w Operacji Gorlickiej. Leżą obok siebie ci, których zły los i siły historii rzuciły do walki. Pamiętajmy Rajdowicze, że konsekwencją tej wojny była odrodzona Polska i przekazujmy tę pamięć naszym następcom.

Jurek Kantor

9 maja 2014

Piątek. Ruszyliśmy do klasztoru Ojców Paulinów na krakowskiej Skałce, gdzie w kościele św. Michała Archanioła i św. Stanisława Biskupa ks. Jan Zalewski celebrował Mszę Świętą. „Nie stać nas na bylejakość, nie stać nas na przeciętność. Musimy się wyróżniać na tle ogółu, musimy być wyjątkowi” – rozpoczął mszę ks. Jan. W dzisiejszym kazaniu ksiądz rozwinął wątek z dnia wczorajszego i opowiedział historię dwóch polskich świętych – patronów Polski. Mówił o Św. Wojciechu, który zginął śmiercią męczeńską z rąk pogańskich Prusów oraz o Św. Stanisławie, który popadł w konflikt z Bolesławem Śmiałym i zginął w miejscu, gdzie obecnie stoi Kościół na Skałce. Ksiądz skierował do nas słowa, mówiące, że każdy powinien mieć kręgosłup moralny, który kieruje naszym postępowaniem, aby żyć w zgodzie z zasadami Bożymi.
Obecny barokowy kościół wzniesiono w latach 1731-1751. W Ołtarzu głównym z 1766 r. znajduje się obraz Św. Michała Archanioła autorstwa Tadeusza Konicza. W bocznym ołtarzu Św. Stanisława, wykonanym wg projektu Antoniego Soliaviego, znajduje się fragment belki, na której poćwiartowano biskupa krakowskiego oraz pektorał przekazany przez papieża Jana Pawła II w 1979 r. w 900-setną rocznicę męczeńskiej śmierci biskupa. Zresztą przed kościołem na Skałce znajduje się pomnik papieża. Jan Paweł II trzyma w dłoniach karty z zapisanym dla nas przesłaniem: „Wy macie przenieść to całe olbrzymie doświadczenie dziejów, któremu na imię Polska. Jest to doświadczenie trudne. Chyba jedno z trudniejszych w Europie, w świecie, w Kościele. Tego trudu się nie lękajcie. Lękajcie się tylko lekkomyślności i małoduszności. Z tego trudnego doświadczenia, które nosi nazwę Polska, można wydobyć lepszą przyszłość, ale tylko pod warunkiem uczciwości, trzeźwości, wiary, wolności ducha i siły przekonań. Bądźcie konsekwentni w swojej wierze”.
Następnie poszliśmy z Kościoła o.o. Paulinów na Skałce na Wawel, gdzie metrykalnie młodsza część rajdowiczów miała lekcje historii w komnatach królewskich, a my zwiedzanie części reprezentacyjnej z przewodnikiem. Niezapomniane wrażenie wywiera cykl tapiserii flamandzkich z XVI w., zwanych potocznie arrasami. Na Wawelu znajdują się arrasy przedstawiające Noego z synami, pijaństwo Noego oraz cykl z Adamem i Ewą. Godnym odnotowania jest również fryz malarski przypisywany Albertowi Durerowi. Na zakończenie zwiedzania Wawelu – weszliśmy do Katedry Wawelskiej. Rozpamiętywaliśmy słowa z kazania ks. Jana Zalewskiego przed konfesją – srebrnym sarkofagiem Św. Stanisława. W katedrze znajduję się także „Czarny krucyfiks”, czyli pochodząca z XIV w. wyrzeźbiona w czarnym drewnie figura ukrzyżowanego Chrystusa, która była darem młodziutkiej Królowej Św. Jadwigi. Obok krucyfiksu umieszczono wiele srebrnych wot, ale jedno woto przykuło naszą uwagę. Było to zamieszczone na bretnalu przebijającym stopy Zbawiciela, pozłacane strzemię, należące niegdyś do wielkiego wezyra tureckiego Kary Mustafy, które zdobył pod Wiedniem król Jan III Sobieski, by potem złożyć jako dar w katedrze wawelskiej.
Większość z nas wspięła się również na dzwonnicę, aby dotknąć serca dzwonu Zygmunta. Jednak najbardziej wzruszającą chwilą była wizyta w kryptach królewskich, gdzie przy trumnie Marszałka J. Piłsudskiego oraz przy sarkofagu pary prezydenckiej: Marii i Lecha Kaczyńskich – odśpiewaliśmy uroczyście Hymn Narodowy i złożyliśmy wiązanki kwiatów.
Schodząc ze Wzgórza Wawelskiego i kierując się na staromiejski rynek, przystanęliśmy na chwilę przy papieskim oknie domu przy ul. Franciszkańskiej 3. Obok wywieszony na fasadzie domu napis przypominał słowa Jana Pawła II „Przyszłość zaczyna się dziś – nie jutro!”

10 maja 2014

Tak niedawno żeśmy się spotkali ,a już pożegnania nadszedł czas- te słowa pięknej piosenki najlepiej oddają nastrój dzisiejszego dnia. Nasz wspaniały Rajd był nie tylko zwiedzaniem ciekawych, związanych z historia i kulturą miast i regionów- od nizin Mazowsza po zaśnieżona w drodze powrotnej przełęcz Prislop, od Zaolzia przez „Kościół Bałkański” po żyjącą w zgodzie i tolerancji religijnej rumuńską Bukowinę. Nasz Rajd był niepowtarzalną lekcją poza murami szkoły, lekcja łączącą w sobie elementy języka ojczystego ,historii, geografii, literatury, biologii języków obcych i muzyki. Był to Rajd wzruszających spotkań z Polakami w Jabłonkowie i Paltinosie, którzy ciągle pragną kontaktów z Macierzą, którzy pielęgnują swą polskość i za to należy się im największe uznanie i szacunek. Rajd to Mazurek Dąbrowskiego na uroczystościach patriotycznych, składanie wieńców, zapalanie zniczy, to poczty kwiatowe na mszach świętych, to kontakty z władzami i społecznościami polskich miast, to czekoladki od arcybiskupa Józefa Michalika po nabożeństwie w Przemyskiej katedrze, to ciasta od sióstr z Kalwarii Pacławskiej, to nagrany program telewizyjny dla TVP Rzeszów. Rajd to pani dyrektor Bożena Dydek, która wszystkim sprawnie kierowała i trzymałą wszystko mocną ręką, to przesympatyczne wychowawczynie młodzieży – panie Ania, Ela i Małgosia, to zasypujący nas wiadomościami pan Ziemowit, to kierowcy czasami szalejący na trasie – panowie Darek i Krzysiek, to pani Kasia, dzięki której (po jej nie przespanych nocach) możemy na bieżąco oglądać w sieci zdjęcia i czytać nasze teksty. Rajd to muzyka patriotyczna, religijna, młodzieżowa i ludowa, to wieczorne spotkania przy gitarach i zabawach integracyjnych.  Wreszcie Rajd to pani Józefina która zamieniła dżdżysty dzień 4 Maja w rumuńską niedzielę pełną niesamowitych wzruszeń i prawdziwych łez naszej młodzieży. Na koniec Rajd to młodzież, której od nas dorosłych należą się duże podziękowania. Za ich postawę patriotyczną, reprezentowaną wiedzę, kulturę, za niesioną nam pomoc, rozśpiewanie, uśmiech wzajemną życzliwość i uprzejmość, za zaangażowanie w sprawie Rajdu. My zapamiętamy was  jako cudownych młodych ludzi, którzy pokazali przez 15 dni, jak powinni zachowywać się Polacy w kraju i za granicą. Na pewno, możecie być wzorem dla swoich rówieśników. VI Rajd Szlakiem Hymnu to najpiękniejsza lekcja patriotyzmu, którego uczył nas kanonizowany w trakcie Rajdu Św. Jan Paweł II. Jestem przekonany, że egzamin z lekcji zdaliśmy wszyscy.

Jurek Kantor

Refleksje:

VI Rajd Szlakiem Hymnu był bardzo udany. Świetnie zorganizowany, wypełniony treściami patriotycznymi, śpiewem, poznawaniem nowych miejsc i ludzi. Na podkreślenie zasługuje bardzo dobra atmosfera panująca przez cały czas trwania Rajdu. Nie odczuwaliśmy różnicy zdań między pokoleniami: młodzież - dorośli. Panowało niezwykłe okazywanie sympatii od wszystkich - dla wszystkich. Młodzież uczestnicząca w Rajdzie stanęła na wysokości zadania.

Nasuwa się refleksja, że my mieszkający w naszym Kraju nie doceniamy na co dzień tego faktu. Ludzie o polskich korzeniach mieszkający poza granicami kraju, wielokrotnie bardziej czują się złączeni z Ojczyzną - poprzez polską mowę, kultywowanie tradycji, wiarę. Na zawsze zapamiętamy Panią Józefinę - naszą Przyjaciółkę z rumuńskiej Bukowiny.
Dziękujemy za możliwość udziału w Rajdzie.
Wdzięczne: Danuta, Maria i 2x Teresa

Rajd Szlakiem Hymnu Narodowego stanowił niezwykłe źródło doświadczeń, żywą lekcję historii, geografii, etnografii, sztuki…
Była to bowiem podróż nie tylko w przestrzeni, poprzez obszary różnych krajów, języków, kultur czy religii. W pewnym sensie była to również podróż w czasie – w głąb dramatycznej historii naszego Narodu oraz jakże niespokojnych dziejów Europy Środkowej i „kotła bałkańskiego”, w które wplatają się losy naszych bohaterskich – często bezimiennych rodaków. Polaków, którzy jakże często, w szeregach obcych armii zmuszeni byli strzelać do siebie nawzajem.
Jeszcze w innym wymiarze była to podróż metafizyczna, duchowa... Niejako pielgrzymka do miejsc związanych z Bożą Obecnością z Bożym Przesłaniem, z wyjściem Najwyższego na spotkanie z Człowiekiem. Odwiedziny takich miejsc, jak: Jasna Góra, Medjugorje, Kalwarie Pacławska i Zebrzydowska wiązały się z silnymi przeżyciami duchowymi, tak jak głębokie, mądre kazania księdza Jana Zalewskiego, które niosły ze sobą budulec dla wzmocnienia postaw moralnych i patriotycznych.  
Należy także pamiętać o wymiarze estetycznym Rajdu, ukazującego piękno przyrody Gór Dynarskich, Karpat, czy Podkarpacia. Niewymowna uroda prawosławnych ikon, wrosła również w naszą polską tradycję, chociażby w postaci wizerunku Królowej Polski MB Częstochowskiej, czy niezwykła barwność bukowińskich monasterów i niespotykana gdzie indziej ikonografia ich polichromii, czy strzeliste minarety meczetów, dopełniały obrazu różnorodności kulturowej przemierzanego przez nas regionu. W uszach rozbrzmiewała mozaika rozmaitej muzyki, od rzewnych melodii węgierskich, przez zawodzący śpiew muezzina po dynamikę bałkańskiej ekspresji i mistykę chórów cerkiewnych...
Rajd był też wspaniałym przeżyciem, poprzez kontakt z innymi ludźmi: tymi spotykanymi na trasie naszej „wędrówki” – np. Panią Józefiną z Paltinoasy, jak również ze współuczestnikami Rajdu: motocyklistami i wspaniałą, wrażliwą młodzieżą. Młodzieżą, która dowiodła, że nie wszyscy nastolatkowie zainteresowani są tylko najmodniejszymi ubraniami, czy najnowszymi grami komputerowymi, że niemało jest młodych ludzi, którzy wyznają prawdziwe wartości, otwartych na wiedzę, sztukę, poszanowanie tradycji. Pozwala to nam, dojrzałym spoglądać z większą nadzieją w przyszłość.
Sebastian i Iwona Raczyńscy

Rajdy szlakiem hymnu to wyprawy jedyne w swoim rodzaju. Nie byłyby możliwe do zrealizowania przez indywidualną osobę. Długość trasy, liczba odwiedzanych miejscowości w ciągu dwóch tygodni, porcja wiedzy historycznej przekazywanej na żywo w naturalnej scenerii, w której rozgrywały się opisywane przez przewodników wydarzenia historyczne, różnorodność kulturowa i krajobrazowa odwiedzanych krajów, przegląd wspaniałych dzieł architektury, malarstwa, rzeźby wywołują u uczestników swoisty zawrót głowy. Każdy z tych rajdów ma też swój odrębny klimat związany z jego tematyką i wynikającą z niej trasą, oraz składem osobowym grupy, która zdecydowała się wziąć w nim udział nie zważając na trudy z tym związane. W tym roku młodzież uczestnicząca w rajdzie wyjątkowo dobrze sprostała postawionym jej zadaniom. Na całej trasie nie słyszeliśmy żadnych narzekań na niewątpliwe trudy podróży. Młodzi uczestnicy chętnie  i ofiarnie realizowali stawiane przed nimi zdania.
Pięknie prezentowali się w czerwonych koszulkach rajdowych z flagami w dłoniach formując szpalery przy pomnikach czy w czasie mszy św. Ochoczo zgłaszali się do składania wiązanki kwiatów czy ustawiania zapalonych zniczy lub czynnego udziału we mszach świętych. Rozśpiewani i radośni, życzliwi i zawsze gotowi służyć pomocą zasługują na szczere uznanie.
Rajd dostarczył nam wszystkim nie tylko przebogatej wiedzy i przeżyć związanych z pięknem odwiedzanych miejsc, ale także pozwolił poznać wielu bardzo ciekawych ludzi,  empatycznych, życzliwych, serdecznych i gościnnych oraz ich zainteresowania i pasje często wywołujące podziw i szacunek. Kultywowanie tradycji rodzinnych, z którym zetknęliśmy się w Sulejówku czy Górkach Wielkich, niewątpliwie godne jest naśladowania i stanowi dla młodego pokolenia wspaniały przykład pokazujący jak ważna jest w życiu rola rodziny.
Uważam, że VI Rajd Szlakiem Hymnu w pełni zrealizował wytyczone cele, był wspaniałą lekcją historii, patriotyzmu i wychowawczą dla młodzieży i zapewne trwale zapisze się w pamięci uczestników. To wspaniale, że właśnie w naszej dzielnicy znalazła się grupa ludzi, którzy podjęli się realizacji takiego wielkiego i pożytecznego zdania.
Danuta Winnicka

O projekcie:

W sobotę, 26 kwietnia w Muzeum Józefa Piłsudskiego w Sulejówku (Oleandrów 5) nastąpiło oficjalne otwarcie Rajdu przez Burmistrza Dzielnicy Targówek m.st. Warszawy Sławomira Antonika - organizatora Rajdu Młodzieżowego, ks. Jana Zalewskiego i Dyrektora Muzeum Józefa Piłsudskiego w Sulejówku.
Rajdowicze pokonają ok. 5000 kilometrów. W Cieszynie w poniedziałek, 28 kwietnia w Jabłonkowie złożą wiązanki na grobie Legionistów i pod Pomnikiem poległych w I i II Wojnie Światowej. We wtorek, 29 kwietnia w Budapeszcie (Węgry) poznają najważniejsze wydarzenia i postaci związane z historią Węgier. W Mostarze (Hercegowina) spotkają się z przedstawicielami organizacji polonijnych. W Belgradzie zwiedzą Parlament Serbii. W Rumunii złożą kwiaty pod pomnikiem Ofiar Komunizmu i Ruchu Oporu oraz spotkają się z Polakami mieszkającymi w mieście Paltinosa. Odwiedzą Nowy Sołoniec, czyli typową polską miejscowość. Dalsza część Rajdu będzie wiodła przez Polskę: Przemyśl, Sanok, Wieliczkę i Kraków.  
Od pierwszej edycji rajdu jego specyfiką jest połączenie młodzieżowego przedsięwzięcia z rajdem motocyklowym. Wzorem lat poprzednich weźmie w nim udział 60 motocyklistów, których komandorem jest ks. Jan Zalewski, proboszcz parafii Haderslev w Danii. Ksiądz Jan jest również pomysłodawcą i duchowym opiekunem historycznego szlaku. Przenikanie doświadczenia, wiedzy, wiary i autorytetu dorosłych z młodością i entuzjazmem wszystkich uczestników daje szanse na sukces misji.
Wspólna trasa uczestników młodzieżowych i motocyklistów będzie w tym roku przebiegała z Sulejówka do Rumunii. Najprawdopodobniej z Rumunii motocykliści udadzą się samotnie na Ukrainę. Ich trasa będzie w dużej mierze uzależniona od sytuacji politycznej na Ukrainie.
Dzięki Rajdowi lepiej poznałam historię Polski. Dowiedziałam się wiele o bohaterstwie Polaków walczących u boku Napoleona pod Samosierrą i Saragossą. Wyprawa ta pomogła mi zrozumieć pojęcie patriotyzmu. Śpiewanie hymnu w odległych od Polski miejscach sprawiło, że w pełni poczułam się Polką. Uświadomiłam sobie, że tak naprawdę ważne jest to, co moje pokolenie może dać Polsce – mówi Karolina W, uczestniczka V Rajdu Szlakiem Hymnu. Jej koleżanka Karolina L. dodaje: Niosąc polską flagę i śpiewając pieśni patriotyczne czułam się dumna.
Projekt „Szlakiem Hymnu” jest realizowany od 2008 r. Głównym celem projektu jest wychowanie patriotyczne młodzieży, rozbudzenie w niej dumy z przynależności do narodu polskiego i ojczyzny narodów – Europy. Uczniowie poznają ważne dla dziejów Polski postaci, wydarzenia historyczne i miejsca pamięci naszego narodu oraz uświadamiają sobie, że historia Polski jest nierozerwalnie złączona z historią Europy. Pomysłodawcą i duchowym opiekunem historycznego szlaku jest ksiądz Jan Zalewski, proboszcz parafii Haderslev w Danii.
Kolejna, szósta edycja rajdu odbędzie się pod hasłem „Słuchaj jeno, pono nasi. Biją w tarabany” 100 lat wybuchu I Wojny Światowej - Legiony Józefa Piłsudskiego. Uczestnikami 15-dniowego rajdu (26 kwietnia-10 maja 2014 r.) będą uczniowie szkół gimnazjalnych oraz ponadgimnazjalnych - 30 laureatów wyłonionych w dwóch konkursach tematycznych: Ogólnopolskim Konkursie Pieśni i Piosenki Patriotycznej (organizator: nr 144 z Oddziałami Integracyjnymi im. Szarych Szeregów) i Ogólnopolskim Konkursie Multimedialnym pt. „Przeżyłem, widziałem, Tobie opowiem, a Ty przekaż innym” (organizator: Dom Kultury Zacisze).

RECENZJE:

O znaczeniu Rajdu i odbytej trasie, TVP Rzeszów

Wywiad z Bożenną Dydek poświęcony VI Rajdu Szlakiem Hymnu, TVP Warszawa

Film: 100 lat wybuchu I Wojny Światowej - Legiony Józefa Piłsudskiego, Cieszyn

Rusza VI Rajd Szlakiem Hymnu, eKultura24.pl

Z Zacisza rusza VI Rajd Szlakiem Hymnu, Zacisze.info

ORGANIZATORZY:

DOFINANSOWANIE: